MOJA WYSPA Z LAUROWEGO DRZEWA, O-JO-JO-JOJ, DO
Share
Jerzy Leszczyński
Od Europodów dla Antypodów Urokliwe Eurozakątki: Madera
Greckie słowa Makaro Nero (Μακαρο Nηϭó) niewiele wspólnego mają z makaronem ani też z jakimkolwiek innym spaghetti alla bolonese. Termin MAKARONEZJA oznacza po polsku Wyspy Szczęśliwości lub Wyspy Szczęśliwych. Chodzi o cztery zamieszkane archipelagi: Azory, Maderę, Wyspy Kanaryjskie oraz Wyspy Zielonego Przylądka a prócz nich jeszcze Wyspy Selvagens (Wyspy Dzikie), na których rezyduje obecnie zaledwie sześć osób, i to raczej służbowo – wszystkie położone w północnej połowie Oceanu Atlantyckiego. Aktualnie tylko Wyspy Zielonego Przylądka są państwem niepodległym, archipelagi Azorów, Madery i Selvagens należą do Portugalii, Wyspy Kanaryjskie zaś do Hiszpanii. Dla dokładnego opisania wszystkich dwudziestu dziewięciu Wysp Szczęśliwości wraz z ich atrakcjami potrzeba doprawdy o wiele więcej miejsca niż zazwyczaj Tygodnik Polski przeznacza na jeden mój artykuł, postanowiłem zatem podzielić obszar Makaronezji na cztery, na początek zaś zająć się bardziej oddalonymi od Europodowego kontynentu archipelagami Madery oraz Azorów. Na dwa pozostałe w stosownym czasie nadejdzie stosowna pora. Tak więc: do zbożnego dzieła!
***
SŁOWO MADEIRA po portugalsku oznacza drewno, a w niektórych kontekstach również wielkie drzewo, z którego pnia otrzymuje się spore ilości drewna. Powszechnie przyjmowane w polskiej nomenklaturze geograficznej słowo Madera jest shiszpańszczoną formą tegoż rzeczownika. Jak z samej owej nazwy wynika, Madera jest więc wyspą porośniętą wielkimi drzewami. Do archipelagu Madery należą dwie wyspy zamieszkane: Madera i Porto Santo a prócz nich jeszcze trzy bezludne, nazwane Ilhas Desertas (Wyspy Pustynne): Deserta Grande, Ilheu Chão oraz Ilheu Bugio, osłaniające Maderę od południowego wschodu, to zaś oznacza od Wysp Kanaryjskich i wybrzeża zachodniej Afryki. Z uwagi na w miarę płaskie w tym obszarze oceanu ukształtowanie jego dna wody Atlantyku wyznaczone trójkątem Azory – Wyspy Kanaryjskie i Wyspy Zielonego Przylądka jawią się bodaj najspokojniejszymi na całym obszarze oceanu Atlantydy, to zaś sprzyja utrzymywaniu się na terenie Madery wyjątkowo łagodnego klimatu. Proszę tylko przedstawić sobie: średnia roczna temperatura na Maderze sięgają 18,5 stopnia Celsjusza – 15,5 °C w styczniu za to 21,8 stopni w sierpniu. Dzięki stale powiewającym na Maderze łagodnym wiatrom raczej nie odczuwa się tam letniej duchoty, tak typowej dla zamkniętego obszaru pomiędzy Europą, Azją Mniejszą a Afryką, również dla naszego wybrzeża Costa Brava. Średnia roczna ilość opadów na Maderze wynosi 691,6 litrów na metr kwadratowy (dla porównania w Polsce – dane Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej – w ostatnich latach 533,4). Za to godzin słonecznych na atlantyckiej wyspie notuje się w roku statystycznie 2448 (tylko w sierpniu 260,4) podczas gdy na wierzbopłaczliwym Mazowszu niemal pięciokrotnie mniej!
W okresie zimowym, pomiędzy listopadem a końcem lutego docierają do Madery fale zimna znad Islandii i Skandynawii, sprawiające, iż w najwyższych partiach gór w centralnej części wyspy niekiedy sypnie śniegiem, co stanowi nie lada atrakcję dla przybyszów, spodziewających się na Maderze słońca oraz ciepła. W dniu 20 lutego 2010 roku Madera przeżyła największy kataklizm w swojej nowożytnej historii. Owego dnia spadło na Funchal, stolicę atlantyckiej wyspy, 750 litrów wody na metr kwadratowy – więcej niż zwykle w ciągu jednego roku! Na domiar złego podniósł się poziom oceanu przez co doszło do zalania obszernych terenów, głównie na południu. W Funchal fale dotarły aż do śródmieścia, oddalonego od wybrzeża o czterysta metrów i znacznie wyżej położonego! W owej tragedii śmierć poniosło czterdzieści osiem osób, trzydzieści dwie inne uznano za zaginione, których ciał nigdy nie odnaleziono. Trzy miesiące później mieliśmy sposobność przebywania na Maderze wraz z rodziną i na własne oczy oglądania skutków kataklizmu. Trudno nam było wynająć samochód bowiem sporo aut nie nadawało się do jazdy, zalatując stęchlizną.
Madera wraz z Porto Santo oraz trzema niezaludnionymi Wyspami Pustynnymi zajmuje obszar 801 kilometrów kwadratowych – niewiele więcej liczą dziś sobie pospołu połączone Warszawa i Wrocław. W roku 2023 na archipelagu rezydowało 252.350 tubylców – niewiele więcej, niźli w nadbałtyckiej Gdyni. Stołecznym miastem archipelagu Madery jest FUNCHAL, w roku minionym zamieszkane przez 118 tysięcy osób. Kulminuje nad wyspą, a zarazem nad całym archipelagiem PICO RUIVO (RUDY SZCZYT), wznoszący swój ostry, rudy, spiczasty wierzchołek na 1.862 metry ponad poziom oceanu. W pogodniutki dzień, nawet kiedy powiewa oczyszczający powietrze wiatr, nie dostrzeże się zeń ni cienia innych szczęśliwych archipelagów.
W dawniejszych stuleciach mieszkańcy Madery zajmowali się głównie uprawą roli oraz hodowlą bydła. Uprawiano przede wszystkim pszenicę. Pod koniec XVI wieku Portugalczycy sprowadzili z Ameryki trzcinę cukrową, która na Maderze znalazła wręcz doskonałe warunki do kultywacji. Niemalże cała Portugalia poczęła zaopatrywać się w maderski cukier oraz wytwarzane zeń inne słodkości, a też trunki. W drugiej połowie XVII stulecia na dwory Lizbony i Madrytu trafiły pierwsze szlachetne wina z Madery, które w swych przyklasztornych piwnicach utaczali szlachetni ojcowie jezuici. Wyspa Madera zasłynęła winami, które doprawdy są znakomite. Nie produkuje się ich wiele (w roku 2021 obszar upraw liczył zaledwie 2.283 hektary), za to mają w świecie najwyższą markę, a też odpowiednią do niej cenę. Wszystko na swoim miejscu.
Wyspa z laurowego drzewa – Drzew ci na Maderze dostatek, niczym mieczów pod Grunwaldem. Dominują przede wszystkim rozłożyste dęby portugalskie oraz korkowe. Ich drewno wykorzystuje się do wyrobu naturalnych beczek na wino i to ponoć dzięki niemu maderski napój bogów nabiera mocy oraz swego osobliwego smaku. Jeszcze innym wyróżniającym się na Maderze drzewem jest tamtejszy gatunek buka, w czasach dawniejszych wykorzystywany głównie do budowania oryginalnych maderskich domów, których do dziś niewiele zachowało się w górach na północy wyspy. Spośród drzew iglastych wymienić warto lokalny gatunek sosny oraz endemiczny maderski cedr. Wszystkie owe drzewa przyćmiewa wszak na atlantyckiej wyspie inne: wawrzyn, nazywany też drzewem laurowym. Botanicy zwykli dzielić wawrzyn na dwa gatunki: szlachetny (Laurus nobilis) i azorski (Laurus azorica), o szczególnie intensywnym zapachu liści, których aromatyczny nektar wykorzystuje się w przemyśle perfumeryjnym (już starożytni Grecy wyplatali z wawrzynu laurowe wieńce, którymi dekorowali zwycięzców ważnych zawodów sportowych). Madera z drzew laurowych stała się tak dalece sławna, że w roku 1999 UNESCO postanowiła wpisać tamtejszy Floresta Laurissiva da Ilha da Madeira (Las Laurowy na Wyspie Madera) na prestiżową listę Światowego Dziedzictwa Kultury. Warunki klimatyczne panujące na Maderze sprzyjają uprawie czereśni, a też różnych gatunków egzotycznych markuj.
Każdego zapewne zainteresuje maderska fauna, głównie owa egzotyczna. Do ptactwa zaliczyć należy, prócz orłów, sokołów, mew oraz pelikanów jeszcze endemiczne mysikróliki (Regulus Ignicapillus Maderensis) i maderskie gołębie (Columba trocaz), o wysmukłych kształtach. Po żyjących w dziczy ssakach, głównie wilkach pozostały jedynie wspomnienia. W wyższych partiach gór napotyka się endemiczne jaszczury oraz rozliczne gatunki pająków. Pośród fauny pływającej dominują dorsze, wielkie atlantyckie tuńczyki, liczne delfiny oraz wieloryby, dla których oglądania organizuje się z Funchal morskie wycieczki w rejon Ilhas Desertas (Wysp Pustynnych).
***
ZACZĄTKI EUROPEIZACJI – Za czasów imperatora Trajana ekspansywni Rzymianie dotarli do atlantyckich wybrzeży Afryki oraz do pobliskich wysp, położonych na Atlantyku, aktualnie zwanych Kanaryjskimi, stamtąd zaś do Porto Santo oraz Madery, nazywając je Insulæ Purpuræ, czyli Wyspami Purpurowymi, być może z przyczyny śniadych oblicz zamieszkującej je ludności. W początkach XV stulecia (1418) dwaj portugalscy żeglarze: João Gonçalves Zarco i Tristão Vaz Teixeira dotarl do wysepki, której nadaki nazwę Porto Santo. Prawdopodobnie z powodu wrednych warunków pogodowych zawrócili na kanaryjską wyspę La Palma, żeby ponownie na zachód wyprawić się z nastaniem wiosny 1419 roku. W owej wyprawie dwom śmiałkom towarzyszył również Bartolomeu Perestrelo. Jeszcze w tamtym roku nowo odkryte wyspy trzej odważni żeglarze przekazali portugalskiemu monarsze Janowi I, większą z nich nazywając Madeirą, co się wykłada Wyspą Wielkich Drzew. Owa barwna nazwa przetrwała do dziś. Madera jest własnością Portugalii, jednym z dwóch jej regionów autonomicznych.
REGIÃO AUTONOMA DA MADEIRA (AUTONOMICZNY REGION MADERY) – Powstał w dniu 30 kwietnia 1976 roku celem zarządzania niewielkim archipelagiem oraz zawiadywaniia sprawami jego ćwierćmilionowej populacji. W owym roku po raz pierwszy wybrano na Maderze 47 deputowanych do Assambleia Legislativa da Madeira (Zgromadzenia Legislacyjnego Madery) będącego na archipelagu zarówno organem ustawodawczym jak też wykonawczym, dziewiętnastu deputowanych bowiem otrzymuje po wyborach (co cztery lata) teki ministerialne – co sobie zatwierdzą, tego też skwapliwie będą pilnować, zapewne ku powszechnej korzyści. Jest rzeczą naturalną, iż będąc europejskim regionem autonomicznym Madera posiada swoich przedstawicieli we wszystkich instytucjach Unii, jest więc jednym z najdalej na południe wysuniętym jej ramion. Po Wyspach Alandzkich, które niedawno opiasłem ku pożytkowi naszych Czytelników, jest Madera kolejnym regionem autonomicznym, tym razem atlantyckim, Europodowej Unii. Nie są takim za to Wyspy Normabdzkie, nie będące częścią ani Unii Europejskiej, ani Zjednoczonego Królestwa – po prostu zawieszone w luźnej przestrzeni wolnego Atlantyku – vide jeden z minionych artykułów. Aktualnie funkcję przewodniczącego Zgromadzenia Legislacyjnego Madery sprawuje Miguel Mendonça, premierem lokalnego rządu zaś jest Miguel de Albuquerque.
***
NUŻE, ZWIEDZAJMY MADERĘ! Wszystko to pięknie się mówi i pisze, ale na sam początek trzeba nam do tej Madery dolecieć a może się to okazać zadaniem wcale niełatwym. Międzynarodowy Port Lorbicy Funchal (Aeroporto Internacional de Funchal) inaugurowany 7 lipca w 1964 roku cieszy się opinią jednego z najniebezpieczniejszych na świecie. Przyczyną są niełatwe do opanowania turbulencje, mające miejsce zaraz kiedy siła wiatru przekroczy 15 węzłów (27 kilometrów) na godzinę. Dla prowadzenia samolotu na Maderę od pilotów wymagana jest specjalna licencja a do tego jeszcze wielkie doświadczenie. Początkowo pas startowy lotniska był krótki; liczył zaledwie 1650 metrów. W dniu 19 listopada 1977 roku doszło na maderskim lotnisku do spektakularnej katastrofy: lecący z Brukseli Boeing 727 portugalskich linii lotniczych TAP ze 164 pasażerami na pokładzie, przy trzeciej próbie podejścia do lądowania, dotknął pasu lotniska, zdołał jednakże zmniejszyć prędkość do zaledwie osiemdziesięciu kilometrów na godzinę. Tego nie wystarczyło; portugalski Boeing uderzył w niewysoką zaporę ochronną, przekoziołkował przez nią poczem z wysokości sześćdziesięciu metrów zwalił się do morza, zabijając 131 swoich pasażerów. Po tragedii pas startowy kilkakrotnie poszerzano i wydłużano; aktualnie mierzy 2781 metrów. Od 27 marca 2917 roku, po zakończeniu ostatniej modernizacji maderskie lotnisko ochrzczono imieniem sławnego piłkarza Cristiano Ronaldo, ten bowiem pochodzi z Madery i na to zasługuje.
FUNCHAL, SOLICA MADERY – to stąd wypada rozpocząć zwiedzanie atlantyckiej wyspy. Zabytków nie ma tu może zbyt wiele, ale miejsc godnych zobaczenia sporo (o tych drugich napiszę w dalszej części dzisiejszego reportażu). Miasto fundował w roku 1421 maderski żeglarz João Gonálves Zarco, sam pochodzący z pobliskiego Câmara de Lobos. W roku 1508 portugalski król Manuel I nadał Funchal prawa miejskie. Z tamtych czasów wiadomo jedynie, że nowo powstałym miastem zarządzał Álvaro Fernandes ponoć pierwszy gubernator Madery. Nieco później monarcha posłał na Maderę niejakiego Pêro Anesa, swojego zaufanego architekta, ażeby ów jak najrychlej wzniósł w Funchal okazałą świątynię wraz z otaczającymi ją kaplicami. Ten jednakowoż, mając jakieś intratniejsze zajęcia, zadanie owo powierzył mistrzowi innemu: Gilowi Eanesowi, przybyłemu z portugalskiego Lagos i to ów drugi dokonał dzieła zbudowania, wieńcząc je w roku 1514. W dniu 15 sierpnia owegoż roku poświęcono maderską katedrę pod wezwaniem Wniebowzięcia Panny Marii. Na okoliczność poświęcenia nowej katedry król Manuel I podarował jej okazały krzyż procesyjny, do dziś z troską i dumą w niej przechowywany. Osobliwością maderskiej katedry jawią się głębokie drewniane fotele w absydzie. Ozdobiono je postaciami Chrystusa, apostołów, proroków oraz niektórych świętych – wszyscy oni ubrani są jednak tak, jak noszono się nie w czasach biblijnych, lecz w XVI wieku. Inną ciekawostką są dwie postaci cherubinów: jeden z nich składa do ołtarza okazałą wiązkę bananów, ten drugi zaś taszczy pękający od nadmiaru królewskiego napoju bukłak wina! Tak oto duchowo żyje się na rajskiej Maderze.
Jedynym w całej historii rzymskim papieżem, który odwiedził Maderę był Jan Paweł II, który dotarł tam w niedzielę 12 maja 1991 roku z rana, samolotem z Azorów. Wtajemniczeni opowiadali, iż przez całą drogę Ojciec Święty żarliwie modlił się do świętej Katarzyny Aleksandryjskiej, ówczesnej patronki maderskiego lotniska, prosząc o szczęśliwe wylądowanie. W odpowiedzi papieski samolot osiadł na płycie lotniska mięciutko choć przy podejściu do lądowania nieco go poturbulowało. Ale co najciekawsze: owego niedzielnego, majowego przedpołudnia ani jeden pociąg w Polsce nie spóźnił się choćby o minutę, Katarzyna z Aleksandrii prócz ówczesnego patronowania portowi lotniczemu na atlantyckiej Maderze opiekowała się jeszcze polskimi kolejarzami, pragnęła przeto pochodzącemu z Polski papieżowi uczynić radość podwójną, i takoż się stało. W rocznicę wizyty Jana Pawła II na Maderze, na placu przed katedrą uroczyście odsłonięto okazały jego pomnik dłuta Luisa Miguela Bugallo Sáncheza.
Historyczna dzielnica Funchal powierzchnię zajmuje raczej niewielką. Schludniutki Praça do Município, czyli po prosto Plac Miejski stanowi jej centrum. W jego sąsiedztwie uwagę na siebie zwracają trzy eleganckie pałace: z XVI, XVII i XVIII stulecia. Bodaj najważniejszym z nich jest Palácio do Goberno Regional da Madeira, co na polszczyznę przekłada się Pałac Regionalnego Rządu Madery. Pałac zbudowano w XVII wieku z nakazu portugalskiego króla Filipa III jako siedzibę organizacji dobroczynnej, nazwanej Santa Casa da Misericórdia do Funchal (Święty Dom Miłosierdzia w Funchal), wraz z przyległym doń szpitalem. W roku 1976 wszystkie owe obiekty, wraz z przepięknymi ich ogrodami, przejął nowo powstały regionalny rząd Madery, a gruntownie je odnowiwszy oddał swym urzędnikom, tym małym i tym wielkim. Nieopodal siedziby regionalnego rządu, przy Praça do Município stoi sobie Câmara do Município, siedziba władz miejskich maderskiej stolicy. Ukończony w roku 1758, pałac był pierwotnie rezydencją hrabiego de Carvalhal, aktualnie „hrabiują” w nim municypalni urzędnicy. Wprawne oko z całą pewnością nie pominie pysznego Palácio de São Lourenço (Pałacu świętego Wawrzyńca, zapewne również laurowego, pewnie z aluzją do maderskich gajów laurowych). Już w roku 1566 niejaki Mateus Fernandes zbudował w tym miejscu twierdzę, a przy niej pałac – rezydencję dla dowódcy obrony Madery. W ciągu stuleci, zależnie od zmian w sytuacji politycznej a również wojskowej, obiekt popadał w różne ręce. Ostatecznie w roku 1976 portugalski rząd uczynił w nim rezydencję swojego przedstawiciela na Maderze (aktualnie jest nimm pani Irineu Barreto). Jest w centrum Funchal, na terenie najdalej na zachód wysuniętych jego krańców jeszcze jedno ciekawe miejsce: Forte de São João Batista (twierdza pod wezwaniem świętego Jana Chrzciciela). O ile mnie wiadomo, szlachetny Jan Chrzciciel żadnych twierdz nie budował, ale wieść o tym zapewne nigdy do tubylców Madery nie dotarła, nawet z wizytą na egzotycznej wyspie polskiego papieża. Do dziś z dawnej okazałej fortecy pozostały żałosne szczątki. Ja wszakże owo wzgórze szczególnie sobie upodobałem albowiem każdego popołudnia, kiedy słońce nakłoni się ku zachodowi, właśnie z owego miejsca najpiękniej widzi się Funchal, stolicę uroczej Madery. I właśnie teraz dodam, że partnerskie relacje z owym miasteczkiem w końcowych latach XX wieku nawiązały dwa miasta australijskie: Marrickville z Nowej Południowej Walii oraz Fremantle z Australii Zachodniej. Na razie nawet jedno z nadwiślańskich osiedli na taki krok się nie odważyło. Ja podejrzewam, iż powodem owego stanu jest nadmiar na Maderze drzew laurowych, za to brak wierzb płaczliwych. O-jo-jo-joj do, nieprawdaż? Nadchodzące lata najpewniej wszystko nam pokażą. O-jo-jo-jo-joj-do!
Rzeczułka Funchal, zwykle tocząca ku oceanowi kilka kropel wody, przedziela maderską stolicę na dwie części: tę zachodnią, zabytkową i hotelową oraz wschodnią, bardziej uprzemysłowioną i, co zrozumiałe, zamieszkaną w większości przez ludność miejscową. Od przesławnej powodzi z 20 lutego 2010 roku minęły trzy miesiące, kiedy wraz z rodziną dotarlśmy do Funchal, żeby zaraz rozlokować się w rodzinnym hoteliku Orquidea, naszym ulubionym, położonym nieopodal rzeczki. Placyk przed hotelem owszem, napotkaliśmy czysty i schludny, ale po bokach a zwłaszcza z tyłu ciągle zalegały zwały błota, nieprzyjemnie zalatującego. Wszystkie mosty przerzucone przez rzekę oraz kanalizacyjne przepusty zawalała błotnista maź, uniemożliwiająca przepływ ku ujściu nawet najcieńszej strużki wody. Ciągle tkwiły w niej różne przedmioty, nawet wózki dziecięce. Już u dołu, po wschodniej stronie rzeczułki Funchal zastaliśmy czynny Mercado dos Lavradores (Rynek Rolników) choć, co oczywista, nie wszystkie na nim stragany były otwarte. Nakupiliśmy owoców męczennicy jadalnej (marakuji), żeby starczyło nam ich do końca owego pobytu na Maderze. Po zakupy owych egzotycznych fruktów na powrotną drogę powróciliśmy w ostatnim dniu pobytu.
MONTE, czyli po prostu GÓRA. Jest, jak z samej owej nazwy wynika, górą. Górą górującą nad Funchal z wysokości 1.300 metrów nad poziomem oceanu. Można wspiąć się na nią z portu pieszo, wzdłuż serpentynowatej ulicy Rua do Monte ale zajmie to sporo czasu a wymęczy niezgorzej. Chyba lepiej, kosztem niewielu €uro wjechać na szczyt w kabince kolejki linowej. Dalej, do sanktuarium Nossa Senhora do Monte (Panny Marii z Góry) trzeba już doczłapać własnymi stopami po prowadzących ku barokowej świątyni kamiennych stopniach. Sanktuarium nie jest jedynym sakralnym obiektem usytuowanym na Górze. W niewielkiej od niego odległości w XVIII stuleciu zbudowano kaplicę Nossa Senhora de Conceição (Panny Marii Niepokalanego Poczęcia). Jeszcze innymi miejscami godnymi zwiedzenia na GÓRZE są dwa ogrody botaniczne: Jardim Monte Palace, prezentujący głównie roślinność tropikalną oraz znacznie odeń większy Jardim Botânico da Madeira (Ogród Botaniczny Madery). Ja w mej ponad czterdziestoletniej karierze turystycznej oglądałem dziesiątki najprzeróżniejszych ogrodów botanicznych, nigdy jednak nie napotkałem podobnego owemu na maderskiej górze Monte. Tamtejsze zbiory są dla mnie żywą encyklopedią botaniki całego naszego świata, Wszystko, nawet najbardziej niepozorny krzaczek, jest tam precyzyjnie opisane – po portugalsku, a też po angielsku, Nazwy roślin podano w powszechnie wszystkim zrozumiałej łacinie – niechajże każdy uczy się jakiegoś języka!
Największą atrakcją góry MONTE a może nawet całej Madery okazują się wszakże Carros de Cesto do Monte. A cóż to takiego? Ano, chodzi o wyplecione z wikliny sanie, osadzone na dwóch drewnianych płozach. Ów osobliwy wehikuł wymyślono w połowie XIX stulecia dla przyśpieszenia mieszkańcom Monte dotarcia do pracy w porcie, oddalonym o mniej więcej dwa kilometry. Stroma droga piechotą zajmowała nawet ponad pół godziny a innych środków transportu w owych czasach przecież tam nie było. I tak oto zrodził się pomysł na owe osobliwe sanie, kierowane przez mężczyznę nazywanego carreiro, które na niektórych odcinkach trasy zwanej Caminho do Comboio mogą osiągać zawrotną prędkość nawet 38 kilometrów na godzinę, do portu docierając w dziesięć minut! Obecnie owe kosze wraz z ich carreiros, odzianymi w słomkowe kapelusze, stanowią wielką atrakcję, z której każdego roku korzystają tysiące amatorów niezwykłej przygody. W dawnych czasach puste carros ich woźnice wciągali na Monte własnymi siłami, aktualnie na górę wwożą je oczekujące w porcie ciężaróweczki. Trzeba przecież iść z postępem!
A MOŻE BY TAK DO MUZEUM? – Na oficjalnej liście muzeów Madery doszukałem się ich co najmniej szesnastu – niemało jak na tak niewielką wyspę, nieptawdaż? Na miejscu pierwszym w oficjalnym wykazie zwykle, jako to najważniejsze wymienia się Museu de Arte Sacra (Muzeum Sztuki Sakralnej) w Funchal. Bogate i niezmiernie interesujące zbiory znajdą się też w Centro de História da Madeira (Centrum Historii Madery) oraz w tutejszym Muzem Przyrodniczym (Museu de História Natural). Museu de Arte Contemporânea da Madeira (Muzeum Sztuki Współczesnej Madery) uwiło sobie gniazdko w XVII-wiecznym forcie São Tiago, usytuowanym na zachodnim krańcu portowego nabrzeża Funchal. W samym centrum stolicy napotkamy interesujące Museu Quinta das Cruzes, ze zbiorami sztuki dekoracyjnej zaś w sąsuadującym z katedrą piętrowym, schludnym pałacyku z uroczym ogrodem – Centro Museu IVAM – to szczyci się bogatymi zbiorami maderskich haftów, tradycyjnego rękodzieła a również … mszalnych win używanych podczas nabożeństw odprawianych w katedrze. Podobno w kamiennych piwnicach pod katedrą win magazynuje się trzydzieści tysięcy litrów żeby – broń, Panie Boże! – szlachetnego trunku przewielebnym nie zbrakło. Na górze Monte, nieopodal sanktuarium ulokowało się Museu Monte Palácio, o charakterze etnograficznym, prezentujące przede wszystkim zbiory pochodzące z Afryki. Zupełnie inny charakter prezentują Museu do Brinquedo da Madeira (Muzeum Zabawek Madery), Museu da Fotografia da Madeira (Muzeum Fotografii Madery) usytuowane w dawnym salonie fotograficzbym braci Vicentes, pochodzącym z końca XIX stulecia – mnie osobiście akurat to najbardziej na Maderze urzekło albowiem sam kocham fotografię i fotografowanie – a jeszcze Casa da Luz (Dom Światła) mieszczący muzeum energii elektrycznej. Każdy znajdzie w muzeach na Maderze coś, co przypadnie mu do gustu.
Choć po raz ostatni na Maderze przebywałem w roku 2014, nigdy nie udało się mi wejść do otwartego rok wcześniej Museu CR7. A cóż to za dziwoląg? Ano, chodzi o muzeum sławnego piłkarza Cristiano Ronaldo (CR), zwykle przywdziewającego koszulkę z numerem 7. Ilekroć tam zachodziłem, zawsze było zamknięte. Za to cztery lata wcześniej, w roku 2010 przeżyłem na Maderze niezwykłą przygodę. Pozostawiwszy w hotelu Orquidea żonę oraz córę, nieco zmęczone forsownym zwiedzaniem, udałem się miejskim autobusem do dzielnicy São Antônio, w której na świat przyszedł sławny futbolista. Na końcowym przystanku autobusu, w cieniu parafialnego kościoła świętego Antoniego markotniały dwie taksówki. Zapytałem o rodzinny dom Cristiano Ronaldo (w owym czasie mieszkali tam jeszcze jego rodzice oraz starszy brat Hugo dos Santos). Na to jeden z taksówkarzy natychmiast wyskoczył ze swojemo Mercedesa i kazał mi doń wsiadać, a potem powiózł mnie przed dom, tam robił mi pamiątkowe zdjęcia, na koniec zawiózł mnie do hotelu Orquidea, nie biorąc za usługę ani jednego centa. Nawet nie przyjął zwyczajowego dica (napiwku). W dawniejszych latach taksówkarz ów uczył wychowania fizycznego w podstawowej szkole, do której uczęczczał Cristiano, jeden z jego najgorszych alumnów – potem wielki gwiazdor.
DOOKOŁA MADERY – Na owe wyprawy wynajmowałem samochód. Teraz opiszę trasę, którą z własnego doświadczenia oceniam jako najbardziej interesującą. Na sam początek stanąć trzeba w miasteczku CÂMARA DE LOBOS, bodaj najbardziej malowniczym na Maderze, a przez to faworyzowanym przez obcokrajowców, którzy z upodobaniem nabywali tu lub wynajmowali na wiele lat rezydencje, dla spędzania na Maderze słodziutkiej, zasłużonej emerytury, tu bowiem o wiele taniej im było niźli w rodzimej Skandynawii, Niemczech czy jeszcze jakiejś innej Wielkiej Brytanii. Wszystko to do czasu przecie. W roku 2000 Portugalia a wraz z nią Madera pokornie przystąpiły do antyeuropejskiego związku nazwanego strefą euro. Marzenia o rajskich emeryturach prysnęły, jakby były mydlanymi bańkami. Dowód? Bardzo proszę. W roku 2004 mieszkało w Câmara de Lobos 35.150 osób, w roku munionym zaś (2023) – 22.194. Komentarz zbyteczny. Miasto Câmara de Lobos i jego malowniczą zatoczkę szczególnie upodobał sobie Sir Winston Churchill. To tu, na tarasie restauracyjki zwanej dziś Churchill Place przesiadywał całymi dniami, malując swe słynne maderskie pejzaże. Za swoje uwielbiane hawańskie cygara w tamtych czasach płacił w ówczesnych portugalskich peso, kilkakrotnie taniej niźli w dzisiejszych euro. Wszyscy zrozumieli? Na północ Madery dotrzeć można albo wąską drogą wzdłuż wybrzeża, albo skroś wyspy, przez las laurowy. Tu, najdalej na półncy wyspy położoną miejscowością jest malownicza PORTO MONIZ, dawny maderski port wielorybników. W czasach dzisiejszych można stąd się wyprawić na wieloryby bez polowania na nie harpunem za to fotografując lub filmując kaszaloty odpowiednim sprzętem. Jeszcze jednym interesującym miejscem północnego wybrzeża Madery zapewne będzie niewielkie miasteczko SANTANA. Co prawda brak w nim zabytków światowej sławy za to zobaczymy tu skansen kilkunastu dawnych, typowych maderskich domów,: drewnianych, otynkowanych wapienną, białą zaprawą, z obwódkami okien malowanymi w różnych barwach. Na koniec dotrzemy do spektakularnego MIRADOURO DE SÃO LOURENÇO, jakżeby inaczej? – tarasu widokowego nazwanego imieniem wawrzynowego świętego Wawrzyńca. Wyznam: mało napotkałem na świecie miejsc, które tak dalece zachwyciłyby me oczy, zawsze żądne emocjonujących wrażeń. To w tym miejscu najokazalej prezentują swe piękno imponujące bazaltowe klify, na których posadowiona została Madera. Wrażeń starczy do końca życia!
Osobliwe „muzea” nie-muzealne – W tym miejscu przede wszystkim wspomnę przesławny hotel Belmond Reid’s Palace. Już sama historia jego powstania okazuje się raczej niezwykła. Oto w roku 1836 na Maderę dotarł niejaki William Reid, skromny syn skromnego szkockiego farmera, takoż Willama. Zauroczony maderskim klimatem, postanowił za swe oszczędności nabyć na wyspie teren przeznaczony pod budowę poczem wznieść na nim hotel i nazwać go swoim nazwiskiem. Projekt za jednym zamachem sporządzili mu od razu dwaj angielscy architekci: George Somers Leigh Clarke a wraz z nim John Thomas Micklethwaite. Zacny Szkot dzieła dokończyć nie zdołał, zmarł był bowiem przedwcześnie w roku 1849, licząc sobie zaledwie 51 lat. Po latach pomysł ojca postanowili kontynuować dwaj jego synowie: William (jakżeżby inaczej?) oraz Alfred. Ostatecznie w listopadzie roku 1891 otworzył swe podwoje obiekt, z razu nazwany New Reid’s Hotel. Jednymi z jego pierwszy gości byli brytyjscy lordowie Anthony Eden i David Lloyd George. A po nich w hotelu, przemianowanym już na Reid’s Palace regularnie poczęli spędzać wakacje inni znani, na ten przykład austriacki arcyksiążę Karol Stefan Habsburg, a też marszałek Józef Piłsudski, który prócz swej kasztanowatej Kasztanki umiłował jeszcze laurowatą Maderę. W latach już nieco późniejszych hotel nawiedzali sławni aktorzy Gregory Peck oraz „przenajświętszy” Roger Moore. Maderski hotel przede wszystkim zasłynął w świecie dzięki regularnemu przebywaniu w nim dwukrotnego brytyjskiego premiera Winstona Churchilla. Ten swoje pejzaże tworzył w pobliskim miasteczku Câmara de Lobos, dokąd dostawiał go zaufany taksówkarz. Jak z niniejszego opisu wynika, aktualnie zwany hotel Belmond Reid’s Palace jawi się osobliwym, choć nie-muzealnym muzeum, którego kolekcję stanowią znane osobistości, w nim spędzające wakacje.
„The Vagant” – to luksusowy jacht, który dostojnie cumuje sobie przy nabrzeżu starego portu w Funchal. Sprowdzili go tutaj z Gran Canaria sławni „The Beatles”, czterej chłopcy z Liverpool. Jeszcze podczas ostatniego naszego pobytu na Maderze popijaliśmy na jego pokładzie dżin z tonikiem, wsłuchując się w nostalgiczne Yeterday, Elenor Rigby a nawet The Fool on the Hill. Czasem jakiś rozogniony pianista podszedł do stojącego w saloniku na rufie fortepianu Ringo Stara, żeby coś dodatkowo sklawiaturować na rozgrzewkę, za co zawsze ktoś zafundował mu solidnego drinka. Zdołałem ustalić, iż jacht The Vagant w dalszym ciągu cumuje przy portowym nabrzeżu w Funchal. Niestety w roku 2019 zamknięto go dla publiczmości, tłumacząc decyzję pandemią Covid, I do dziś nie otwarto, choć pandemia minęła. W starym kinie nikt już dzisiaj nie gra na pianinie…
Tak oto przemierzyliśmy Maderę wzdłuż i wszerz, a nawet w poprzek. Na tym wszak nie koniec. Popływajmy jeszcze pomiędzy innymi wysepkami atlantyckiego archipelagu. Zatem do ataku!
***
PORTO SANTO – Od portu w Funchal ową niewielką wysepkę (47 km², zamieszkanych przez 5.500 tambylców) dzieli z górą godzina rejsu. Kursujące regularnie stateczki z Funchal zawijają do portu Vila Baleira, jedynego miasta na wyspie. Tu bez najmniejszego trudu odnajdzie się kościół parafialny pod wezwaniem Nossa Senhora da Piedade (Panny Marii Pobożnej). Pierwszą katolicką świątynię konsekrowano w tym miejscu w roku 1500. niestety sześćdziesiąt sześć lat później doszczętnie zniszczyli ją muzułmanie przybyli z Korsyki. Świątynię zbudowano na nowo i poświęcono w roku 1611, powierzając tejże samej patronce. Osobliwą ciekawostką jawi się wszak fakt, iż zanim wzniesiono ów pierwszy kościół, dokładnie w tym miejscu stał sobie pałacyk hrabiego Bartolomeu Perestrello, jednego z pierwszych w historii gubernatora Madery. W roku 1479 z jego córką Felipą, o cztery lata młodszą od siebie raczył zawrzeć związek małżeński niejaki Christophorus Columbus, po polsku Krzysztof Kolumb, późniejszy domniemany odkrywca Ameryki. W owym pałacu, prawdopodobnie rok później przyszedł na świat Diego, pierworodny syn słynnego żeglarza. Minęły ledwie cztery lata – zacna Felipa Muniz de Perestrello wyzionęła ducha w czasie pielgrzymki do Rzymu, owdowiając Krzysztofa i osierocając Diego.
W roku 1997, w stoczni Câmara de Lobos podjęto się skonstruowania repliki karaweli Santa María Krzysztofa Kolumba. Dokończone dzieło zaprezentowano rok później na Światowej Wystawie w Lizbonie. Po zakończeniu ekspozycji makieta powróciła na Maderę, gdzie urządza się nią atrakcyjne wycieczki wzdłuż południowych brzegów wyspy. Niemal zawsze Kolumbowemu okrętowi towarzyszą przy tym delfiny. W czasue rejsu ktoś z załogi, w „Kolumbowej” czapce na głowie wdrapuje się na bocianie gniazdo, zamocowane na centralnym maszcie, skąd donośnie oznajmia: „Nova terra até o horizonte!” („Nowa ziemia na horyzoncie!”) W rzeczywistości brzeg wyspy Guanahani pierwszy dostrzegł nie Kolumb, lecz jeden z jego marynarzy, Rodrigo de Triana, ale kto by zawracał somie głowę takimi drobiazgami? Rejs kończy się wspólnym popijaniem maderskich win, co mnie wyjątkowo przypadało do gustu. Ciekawostką całego owego spektaklu jawi się to, iż na rufie maderskiej Santa Maríi nie powiewa flaga katolickiej pary królewskiej Hiszpanii natomiast wyzywająco pyszni się chorągiew portugalska. Ot, zawracanie historii kijem!
ILHAS DESERTAS (WYSPY PUSTYNNE) I SELVAGENS (WYSPY DZIKIE) – DESERTA GRANDE, ILHEU CHÃO wraz z ILHEU BUGIO tworzą niewielki archipelag wulkanicznych wysepek, zwany po portugalsku ILHAS DESERTAS czyli Wyspami Pustynnymi, o powierzchni 14,2 km², oddalony od Funchal o około czterdziestu kilometrów. W roku 1420 dotarł do nich portugalski żeglarz João Gonçalves Zarco i je skolonizował. Od owego czasu wysepki sporadycznie bywały zamieszkane. W roku 1894 Wyspy Pustynne opanowali Brytyjczycy. Wkrótce osiedliło się tam kilka brytyjskich rodzin, uważając archipelag jako swą własność prywatną. Stan taki trwał do roku 1971, kiedy to owe skaliste wysepki odzyskała Portugalia. Aktualnie Wyspy Pustynne są rezerwatem morskiej fauny. Z Funchal organizowane są na nie wycieczki pod nadzorem przewodników – strażników przyrody. ILHAS SELVAGENS, czyli WYSPY DZIKIE od samej Madery oddalone są o około 250 kilometrów ale zaledwie 165 kilometrów od kanaryjskiej wysepki Isla de Alegranza, usytuowanej niewiele na północ od Lanzarote. Dziki archilepag tworzą dwie wysepki: Selvagen Grande i Selvagen Pequena, oddalone od siebie o 15 kilometrów, a prócz nich jeszcze dziesięć skał, z których każda ma swoją nazwę – wszystko to o łącznej powierzchni zaledwie 2,73 kilometrów kwadratowych! Stałych mieszkańców Wyspy Dzikie liczą sześcioro; czwórka z nich jest strażnikami przyrody, dwoje innych – funkcjonariuszami portugalskiej Policji Morskiej. Wysepki odkryte zostały w roku 1438 przez portugalskiego żeglarza Diego Gomesa de Sintra, któremu na Selvagen Grande wzniesiono okazały pomnik. Dorzucę jeszcze coś z historii: w roku 1911 o zdziczałe wyspy upomniał się Alfons XIII, w owym czasie hiszpański monarcha. Usilnie chciał wcielić je do Hiszpanii argumentując, iż bliżej stamtąd do hiszpańskich Wysp Kanaryjskich niźli do portugalskiej Madery. Portugalczycy potraktowali jego żądanie jednym, wysztywnionym paluszkiem. W roku 1971 Unia Europejska powierzyła Dzikie Wyspy Portugalii.
A teraz moje motto na zakończenie laurowego artykułu, ku pamięci naszych Czytelników: Ładne wyspy z laurowego drzewa, o-jo-jo-joj do. Im turystów nie biednych potrzeba, o jo-jo-jo-joj da! Powtarzamy! Ot, i tym razem tyle.
Jerzy Leszczyński