Echa Warszawskich Salonów
Share
5 listopada 2024
NOWOCZESNOŚĆ W MUZEUM
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że otwarte z dużą pompą Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie jest najważniejszym wydarzeniem mijającego roku. Przede wszystkim jest okazja, aby przekonać się naocznie, co kryje w swoich wnętrzach budynek, który wzbudza od dawna ogromne emocje. Na zrealizowany projekt nowojorskiego studia Thomas Phifer and Partners spływa fala krytyki. Usytuowany w znakomitej lokalizacji – w samym centrum stolicy przy prestiżowej ulicy Marszałkowskiej nr 103 – cieszy się wątpliwą sławą niezbyt chlubnych określeń typu „barak”, „kontener”, „magazyn”, „pudełko”. Oczywiście jak chyba każdy artysta Thomas Phifer jest bardzo dumny ze swojego dzieła: podkreśla jego nowoczesność, funkcjonalność i symbiozę z otoczeniem. Nie pozostaje nic innego jak tylko przyzwyczaić się do niezbyt ciekawej bryły MSN i poczekać, aż budynek wypełni się dziełami.
Poczekać, bo na razie zwiedzający mają możliwość obejrzeć przede wszystkim ogromną pustą przestrzeń, na parterze niewielką wystawę „Trudna miłość. Muzeum między placem a pałacem” oraz kilka dzieł na piętrze, które są zapowiedzią wciąż tworzonej kolekcji. Wernisaż pierwszej ekspozycji zaplanowano na koniec lutego przyszłego roku; teraz spacerując po salach i korytarzach spotykamy m. in. czarną kulę z asfaltu (projekt: Zhanna Kadyrova), efektowne „Znikania” (Sandra Mujinga), kompozycję monumentalną Magdaleny Abakanowicz i „Słoiki” Karoliny Jabłońskiej, które dobrze wpisały się w atmosferę otwarcia MSN, ozdabiając ścianę …nad barem z szampanem.
O muzeum dyskutuje się od…dwudziestu lat; budowa obecnej siedziby trwała pięć lat i kosztowała 550 milionów złotych netto. Gmach waży 47 tysięcy ton, zajmuje powierzchnię niemal 20 tysięcy metrów kwadratowych i składa się z sześciu kondygnacji chociaż same sale wystawowe usytuowane są tylko na parterze i pierwszym piętrze. Faktycznie rozwiązania architektoniczne wewnątrz gmachu robią wrażenie: schody, kubatura sal, a zwłaszcza widok z okien na Pałac Kultury i Nauki oraz Plac Defilad (ma nazywać się Placem Centralnym). Przyznaję, że nie podzielam entuzjazmu jurorów co do projektu budynku, który zwyciężył w konkursie, ale jestem pewna, że z czasem wtopi się w otoczenie. W końcu, kiedy Szwedzi wybudowali Hotel Forum (dzisiejszy Novotel), wszyscy wyśmiewali jasnopomarańczowy kolor elewacji, a z kolei Hotel Sobieski (teraz Radisson Blu) wydawał się pstrokaty i tandetny. Po zmianie koloru bryły budynków zyskały na elegancji. Na razie w MSN jest miejsce i czas na serię ponad stu rozmaitych wydarzeń; organizowane są koncerty, happeningi, warsztaty, a chętni do obejrzenia wnętrz muzeum czekają w długich kolejkach. Jak by nie było to pierwsze takie muzeum w stolicy, nic wiec dziwnego, że cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Ważne, że sztuka nowoczesna jest modna.
PRZESTRZEŃ I CZAS
Fantastyczna – tak można określić wystawę „Przestrzeń a czas” w Galerii DAP. Sekcja Projektowania Przestrzennego Okręgu Warszawskiego Związku Polskich Artystów Plastyków przygotowała ją po wielomiesięcznych dyskusjach i w efekcie widzimy ekspozycję, która nie tylko cieszy stroną wizualną i artystyczną, ale również prowokuje do rozważań na temat oddziaływania projektów w przestrzeni publicznej. Już przy wejściu wita zwiedzających arcyciekawa instalacja Marka Lewickiego, zapraszając do filozoficznych poszukiwań. „Czas jest, był, czy ma początek? A więc musi mieć koniec.
Nierozerwalnie związany z przestrzenią”. Wspomnienia, rzeczywistość, przeszłość i teraźniejszość – wszystko odbija się w lustrach. Powroty, wycieczki w przyszłość, wizje futurystyczne i to, co za nami; jawa i marzenia. Artysta wkomponował w obrębie swojej pracy film Riho Okagami-Siedleckiej i Andrzeja Siedleckiego, prezentujący dzieła artystów aborygeńskich z galerii sztuki w Sydney, Canberze i Melbourne. Tu przestrzeń i czas mają ogromne znaczenie, powrót do legend o stworzeniu świata. Dwie najważniejsze osie, na których opiera się świat i życie. W galerii spędzamy CZAS, aby zanurzyć się w PRZESTRZENI, wypełnionej sztuką. To metafizyczne przeżycie, pozwalające na oderwanie się od rzeczywistości i dryfowanie w zupełnie innym wymiarze. Katarzyna Szymańska zaprasza do „Świątyni dumania”, utworzonej przez dzianinowe tekstylia, przestrzenne formy, które za każdym razem mogą być inaczej zaaranżowane jako mobilna instalacja. Barbara Munzer pokazuje oryginalne ubiory z metalu („Ofelia”, „Messalina”, „George Sand”), działające na wyobraźnię, pracowicie skomponowane z kółek i łańcuchów. Marek Brzozowski przypomina swoje projekty odbiorników telewizyjnych, skutera dla płetwonurków z lat 60-tych i kultowych samochodów Fiat 125 P i Syrena 104 z Fabryki FSO na Żeraniu. Zwraca uwagę efektowna gablota z biżuterią Yoli Żuchniewicz wyeksponowaną przez Monikę Lewicką: prostota i surowość naszyjników, bransoletek, zawieszek i breloków została podkreślona przez oświetlenie i aluminiowe płaszczyzny. To świetne połączenie wartości artystycznej i użytkowej. W galerii czeka jeszcze zakątek kostiumów teatralnych projektu Zofii de Ines i „Rycerz” Jolanty Szymańskiej-Petrykowskiej, która zaprojektowała też „Hutnika” – ubranie ochronne, tyle efektowne co praktyczne. I jeszcze instalacja Magdaleny Korabiowskiej, która przekonuje, że czas i przestrzeń są nieskończone. Nawet jeśli spróbujemy je określić, wyodrębnić, toczą się swoim niezależnym rytmem. Warto zmierzyć się z tym tematem; to źródło inspiracji i pole do wyobraźni.
SEKRETY KAMIENI
Kamienie szlachetne, minerały, skały – to fascynujący temat. Nie ukrywam, że z radością sięgnęłam po książkę „Lapidarium. Sekrety kamieni” (w oryginale „Lapidarium. The Secret Lives of Stones” co można przełożyć dosłownie jako „sekretne życie kamieni”. co jeszcze bardziej podkreśla ich tajemniczość). Autorka Hettie Judah specjalizuje się w badaniu sztuki współczesnej i wizualnej; jej teksty ukazują się w prestiżowych czasopismach typu „The Guardian”, „Vogue”, „The New York Times”. Teraz jej publikacja ukazała się na polskim rynku (Grupa Wydawnicza Foksal SP. z o. o., Warszawa 2024).
Książka podzielona jest na kilka rozdziałów, a każdy z nich zawiera ekscytujące ciekawostki na temat wybranych minerałów. Czyta się to wszystko jak dobrą powieść – naukową, historyczną, a nawet chwilami kryminalną. Kamienie opowiadają legendy o przeszłości: kruszące się skały nadmorskich klifów, muszle, kości, stalaktyty i stalagmity to przecież niemi świadkowie pradziejów. Kamienne narzędzia służyły niegdyś do pracy, kolorowe błyskotki – do ozdoby, będąc zarazem symbolem statusu materialnego. Alchemicy poszukiwali mitycznego kamienia filozoficznego, próbowali wyprodukować złoto. Artystów zachwyca blask i barwa szlachetnych kryształów; szukamy w nich magii i pomocy w trudnych momentach życia, wierząc w ich nadprzyrodzoną moc. A na przykład kości do gry służą od wieków do zabawy. W rozdziale „Kamienie i władza” autorka sięga do historii, bo najpiękniejsze kamyki lśnią w koronach i berłach, zdobiły pałacowe komnaty i szaty władców, dodając im splendoru. Tam pojawia się też bursztyn, ceniony za ciepły koloryt, inkluzje i zdolność elektryzowania. Losy Bursztynowej Komnaty – nieznane do dziś – rozpalają wyobraźnię. Zielone szmaragdy były ulubionym klejnotem Kleopatry, a z malachitami wiąże się legenda o Pani Miedzianej Góry. Nefryt i jadeit cenią Chińczycy jako obdarzone niezwykłą mocą; cenniejsze niż złoto. Rubin (karbunkuł – od nazwy carbo oznaczającej węgiel) oszałamia ognistym blaskiem. Nawet noc nie jest w stanie pokonać jego płomiennego światła. „To ładna błyskotka” – powiedział o szafirze słynny detektyw Sherlock Holmes. Jednak dodał, że klejnoty to zabawki diabła, bo często towarzyszy im krwawa zbrodnia. Są jednak i „Święte kamienie” (o tym następny rozdział): ametyst, jadeit, gagat, turkus. I legendy, związane z takimi minerałami jak lapis-lazuli, opal, pumeks, diament („Kamienie i opowieści”). Tam prawda przeplata się z fikcją, fantazja i magią. Autorka wspomina losy Angielki Minnie Berrington, która przyjechała w 1926 roku do Australii, by pracować w… kopalniach opali. Swoje przeżycia i poszukiwania płonących wewnętrznym światłem kamieni opisała w wydanych w 1958 roku wspomnieniach pod tytułem „Stones of Fire”. To gotowy scenariusz na film. Rewelacyjna lektura i to już moja ulubiona książka.
SENS TKANINY
Tkanina artystyczna jako dziedzina sztuki jest pojęciem bardzo pojemnym i wieloznacznym. To nie tylko materiał w sensie tradycyjnym, ale także kilimy, dywany, reliefy, instalacje przestrzenne. O tym, jak cienka linia oddziela (a może w ogóle nie istnieje?) tkaninę od malarstwa przekonuje wystawa „Rozmowa” w Galerii DAP Sekcji Tkaniny Okręgu Warszawskiego Związku Polskich Artystów Plastyków. Artystyczny dialog na kanwie tkaniny prowadzą tam dwie artystki: Bogna Jaroszewicz-Fogler i Anna Michniewicz. Obie łączy podobna biografia: są absolwentkami warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, studiowały malarstwo i w pracowni tkaniny pod kierunkiem prof. Wojciecha Sadleya. Obie mają w dorobku wiele wystaw i liczne nagrody. Obie dyskutują więc za pomocą swoich prac o miejscu współczesnej tkaniny, nieograniczonych możliwościach jej interpretowania, o łączeniu tradycyjnych technik z nowoczesnymi, a nawet awangardowymi elementami. Anna Michniewicz prezentuje prace z cyklu „Kilim w procesie”. Tytuł serii sugeruje, że poniekąd możemy podglądać warsztat artystki, jednak widzimy już ukończone dzieła, układające się w przemyślane kompozycje.
Ale geometryczne formy, którymi zafascynowana jest autorka, wymykają się często z określonej przestrzeni; sprawiają wrażenie, że jeszcze można w każdej chwili coś dodać. To jakby ciągły proces tworzenia, przypominający budowanie dzieła; rodzaj architektury materii. Artystka posługuje się własną techniką, wykorzystując jako bazę tkaniny filc; dodaje elementy haftu, nici, materiały techniczne. Kontrastuje odcienie barw między elementami w stylu jasne-ciemne, utrzymując jedną tonację. Nakłada wybrane fragmenty na większą całość, eksperymentuje z uzyskanym efektem. To sztuka bardzo dekoracyjna: artystyczna, ale zarazem użytkowa. Bogna Jaroszewicz-Fogler prezentuje natomiast prace z cyklu „Przeczytane”. To misterny, subtelny świat, utkany z różnorodnych materiałów (folia drukarska, nici, filament), odwołujący się do wspomnień, do przeszłości. Formy przestrzenne, trójwymiarowe (kompozycje reliefowe) tworzą obrazy, specyficzne struktury. Przypominają zadrukowane stronice starych, wyblakłych ksiąg. Mocno zatarł je czas, ale wciąż istnieją. Słowa, litery przestają być ważne, stają się jedynie elementami obrazów, funkcjonują na płaszczyźnie stricte graficznej, estetycznej, dekoracyjnej. Zgodnie z tytułem – przeczytane ulatują z pamięci, zanikają, ale jednocześnie nakładają się na kliszach wspomnień. Szczegóły treści zacierają się, odchodzą do przeszłości, jednak pozostają emocje, budzą się refleksje o przemijaniu czasu. Ta metaforyczna, poetycka forma tkaniny powstaje w procesie „myślenia materiałem”. Tkanina ma sens.
BEATA JOANNA PRZEDPEŁSKA