Historia pisana wierszem – Wierzby płaczące symbolem dozgonnej miłości
Share


Kolejne pokolenia Polaków nadal fascynują się bohaterami, którzy poświęcili osobiste kariery, majątki, zdrowie, a często także życie dla ojczyzny. Pragną poznawać ich biografie, interesując się nie tylko ich dokonaniami publicznymi, ale także życiem prywatnym. Pozwala to na lepsze zrozumienie motywów, którymi kierowali się służąc ojczyźnie i nie ma w takiej ciekawości niczego złego.
Jednym z najczęściej wspominanych polskich bohaterów narodowych jest naczelnik insurekcji 1794 roku Tadeusz Kościuszko. Wielu badaczy, historyków usiłowało rozwikłać zagadkę, dlaczego człowiek o tak wielkiej charyzmie, uczczony w Polsce, Stanach Zjednoczonych i innych krajach licznymi pomnikami, kopcami, tablicami, patronujący wielu instytucjom publicznym, ulicom i placom, do końca swojego życia nie założył rodziny. Jedną z pierwszym osób interesujących się prywatnym życiem naczelnika był jego przyjaciel, adiutant i sekretarz, a także, historyk i pamiętnikarz Julian Ursyn Niemcewicz.
Zamieszczony w wydaniu „Tygodnika Polskiego” z dnia 15 lipca 2020 roku artykuł zatytułowany „Romantyczna miłość wodza insurekcji” https://www.tygodnik-polski.com.au/historia-pisana-wierszem-orzel-i-synogarlica/ przypominał historię związku pomiędzy Tadeuszem Kościuszką i Ludwiką Sosnowską, córką jednego z najbardziej wpływowych magnatów I Rzeczypospolitej. Tekstowi towarzyszył krótki wiersz „Orzeł i synogarlica”. Jego tytuł był luźną parafrazą słów ojca Ludwiki Józefa Sosnowskiego, wojewody smoleńskiego, hetmana polnego litewskiego, które Kościuszko miał usłyszeć podczas oświadczyn o rękę Ludwiki: „synogarlica nie jest dla wróbla, a córka magnacka nie dla prostego szlachetki”.
W ówczesnych warunkach związek taki traktowany był bowiem jako mezalians, Kościuszko nie posiadał majątku i nie wywodził się z wpływowego, ani bogatego rodu magnackiego. Ojciec Ludwiki zmuszając córkę do małżeństwa z Józefem Lubomirskim liczył na pomnożenie własnego majątku i wybrnięcie z kłopotów finansowych. Ludwika Sosnowska przymuszona perswazjami do niechcianego mariażu, pisała po latach o mężu, którego nie kochała: „pan mój i władca, to jest istota, którą mężem nazywamy…”.
Historia romansu Tadeusza i Ludwiki, który był pierwszą i największą, a prawdopodobnie też jedyną prawdziwą miłością życia naczelnika insurekcji, jest bardzo tajemnicza i pełna niedomówień. Jedynie niektóre szczegóły tego związku są niezbicie pewne. O sile wzajemnego uczucia młodych, nienadgryzionego zębem upływającego nieubłaganie czasu, świadczy kilka archiwalnych listów Ludwiki pisanych do ukochanego w okresie, gdy była już żoną Józefa Lubomirskiego. Są one dostępne w Internecie.
Nie znane są okoliczności, w których młodzi się poznali. Być może stało się to, kiedy Kościuszko był studentem warszawskiej Szkoły Rycerskiej w latach 1765 – 1769, którą ukończył w wieku dwudziestu trzech lat. Ludwika młodsza od niego o pięć lat przebywała wówczas w warszawskiej pensji dla dziewcząt. Miała wtedy towarzyszyć Tadeuszowi w balu absolwentów.
Według innych autorów do pierwszego spotkania doszło już po powrocie Kościuszki z Francji, czyli po pierwszym rozbiorze Polski. Został wówczas zatrudniony, jako korepetytor córek hetmana polnego litewskiego Józefa Sosnowskiego w majątku rodowym w Sosnowicy. Dzisiaj jest to wioska, a wtedy było to miasteczko leżące na południowo-zachodnim skraju Polesia (obecnie woj. lubelskie).
Legenda głosi, że zakochani posadzili w dworskim parku dwa drzewa dąb i sosnę, będące do dnia dzisiejszego symbolem nierozerwalności ich związku. Drzewa o imionach Tadeusz i Ludwika splotły się ze sobą, lecz po latach sosna nadgryziona zębem czasu runęła ze starości. W takim stanie te dwa pomniki przyrody pozostają do dzisiaj w dworskim parku. Po dawnym dworze Sosnowskich nie ma już żadnego śladu, w pobliżu znajduje się tzw. „Dworek Kościuszki”, czyli dawna oficyna, w której podobno mieszkał podczas pobytu w Sosnowicy. Tam też prawdopodobnie leczono go po bitwie maciejowickiej w drodze do Petersburga. Trudy niewoli łagodziła mu Ludwika przesyłając ciepłe ubrania, wino i książki. ` Dwa ostatnie lata życia Kościuszko spędził w domu swego przyjaciela Franciszka Ksawerego Zeltnera w szwajcarskiej Solurze (Solothurn), gdzie zmarł 15 października 1817 roku. Zabalsamowane ciało naczelnika złożono w miejscowym kościele jezuickim pw. Najświętszej Maryi Panny Niepokalanego Poczęcia, skąd rok później przewieziono do Polski i pochowano z ceremoniałem królewskim w Krypcie św. Leonarda na Wawelu. Urna z jego sercem znalazła się najpierw w posiadaniu córki Ksawerego Emilii, chrześnicy Kościuszki, później przez kilkadziesiąt lat przechowywana była w kaplicy-mauzoleum muzeum polskiego w Rapperswilu, skąd ostatecznie trafiła do kaplicy Zamku Królewskiego w Warszawie.

Dziewiętnastowieczna rycina pomnika T. Kościuszki w Zuchwil koło Solury. Fot. Muzeum Tadeusza Kościuszki w Solurze
Cząstka szczątków naczelnika pozostała też na ziemi helweckiej. Na cmentarzu w niewielkiej wiosce Zuchwil, leżącej na południowy-wschód od Solury obok rzymsko-katolickiego kościoła pw. św. Marcina pochowano, jak głosił napis na pomniku „Viscera Thad. Kosciuszko złożone 17 października 1817 roku”, czyli wnętrzności naczelnika. Fundatorem pomnika był Franciszek Zeltner. Monument był wielokrotnie restaurowany i rekonstruowany. Do istotnych zmian należało dodanie na jego froncie medalionu z podobizną Kościuszki oraz umieszczenie na kuli wieńczącej pomnik gwiazdy z rozchodzącymi się w dół promieniami.

Dziewiętnastowieczna rycina pomnika T. Kościuszki w Zuchwil koło Solury. Fot. Muzeum Tadeusza Kościuszki w Solurze
Księżna Ludwika Sosnowska przeżyła ukochanego o dziewiętnaście lat, interesując się wciąż jego losami i pielęgnując pamięć już po jego śmierci. Podobno spotkała się z nim po raz ostatni, gdy w trakcie podróży do Włoch, wstąpiła do Solury. Spędziła tam wtedy kilka tygodni, podczas których życie Kościuszki nabrało nowego blasku. Miał otrzymać wówczas od ukochanej w darze złoty pierścień z dewizą: „Przyjaźń jest cnotą”.
Drzewa stały się symbolami nierozerwalności związku Tadeusza i Ludwiki. Józefa, wnuczka księżnej Lubomirskiej, podczas pobytu w Zuchwil w 1832 roku posadziła obok pomnika dwie pamiątkowe wierzby płaczące, które jak wynika z dawnych rycin osiągnęły znaczne rozmiary. Niestety drzewa niszczone przez burze i wichury, zagrażające bezpieczeństwu, usunięto. I pewnie do dnia dzisiejszego nikt by o nich nie pamiętał, gdyby nie inicjatywa kustosz Muzeum Kościuszki w Solurze pani Teresy Ackermann, dzięki staraniom której drzewa ponownie pojawiły się obok pomnika.
Dwie uszlachetnione wierzby płaczące zasadzono ponownie jesienią 2024 roku, a już wkrótce po tym wydarzeniu w tym miejscu odbyły się kolejne uroczystości rocznicowe. Oprócz przedstawicieli muzeum, wolontariuszy, szwajcarskiej polonii i kombatantów wziął w nich udział zgodnie z wieloletnią tradycją amerykański ambasador w Szwajcarii. Nie należy bowiem zapominać, że międzynarodową sławę i generalski stopień zyskał Kościuszko uczestnicząc w wojnie o amerykańską niepodległość przeciwko Wielkiej Brytanii, dlatego jest bohaterem dwóch narodów.

wie wierzby zasadzone obok pomnika T. Kościuszki w Zuchwil koło Solury jesienią 2024 roku. Fot. Muzeum Tadeusza Kościuszki w Solurze
Pod pomnik wodza insurekcji w Zuchwil już od momentu jego powstania przybywali licznie polscy emigranci, uchodźcy przebywający w Europie Zachodniej po powstaniu listopadowym i styczniowym. Wioska przekształciła się w międzyczasie w nowoczesne przedmieście Solury, stała się miasteczkiem. Wygląd tej okolicy uległ zmianom, a tylko pomnik Kościuszki i kościół świętego Marcina stoją tak jak dawniej. W czasie II wojny światowej internowani po francuskiej kampanii 1940 roku w Szwajcarii żołnierze 2 Dywizji Strzelców Pieszych wyremontowali stojący nieopodal pomnika budynek dawnej cmentarnej kostnicy, adaptując go na potrzeby kaplicy, nazywanej od tego czasu Kaplicą Polską. Żołnierze ustawili też obok, istniejącą do dnia dzisiejszego kamienną ławeczkę.
D

Uroczystości przy pomniku Tadeusza Kościuszki w Zuchwil koło Solury w 207 rocznicę jego śmierci. Fot. Muzeum Tadeusza Kościuszki w Solurze
Dzisiaj możemy tylko domniemywać, jak potoczyłoby się życie Kościuszki i dzieje naszego kraju, gdyby ożenił się z Ludwiką Sosnowską. Być może szczęśliwi małżonkowie zaszyliby się w jakimś folwarku, a on nie wyjechałby wtedy do Ameryki i historia alternatywna potoczyłaby się zupełnie inaczej. Zgodnie z treścią przysłowia „Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło”, gdyby hetman Józef Sosnowski nie stanął na drodze szczęścia swojej córki, Tadeusz Kościuszko byłby dla nas kimś zupełnie nieznanym.
Ewa i Bogumił Liszewscy
Kosciuszko-Museum in Solothurn / Muzeum Kościuszki w Solurze, https://www.facebook.com/p/Kosciuszko-Museum-in-Solothurn-Muzeum-Ko%C5%9Bciuszki-w-Solurze-100069307293547/?locale=pl_PL.
Zdjęcie ilustracyjne: Widok współczesny pomnika T. Kościuszki w Zuchwil koło Solury. Fot. Muzeum Tadeusza Kościuszki w Solurze.