LOADING

Type to search

Echa Warszawskich Salonów

Echa Warszawskich Salonów

Echa Warszawskich Salonów

Share

24 sie 24

LEKTURA I NATURA

Wydawane w latach międzywojennych pismo „Młody Rolnik” (początkowo jako dodatek do „Gazety Gospodarskiej”) skierowane było przede wszystkim do mieszkańców wsi, ale było znakomicie redagowane i w poszczególnych działach czytelnicy mogli znaleźć mnóstwo ciekawostek i przydatnych informacji. Ponieważ mamy tzw. sezon ogórkowy i urlopowy, w wolnej chwili sięgnęłam do rocznika 1929, który jakimś cudem zachował się w naszej bibliotece. Ucieszył mnie od razu zbieg okoliczności: otóż redakcja czasopisma mieściła się w Warszawie na ulicy Kopernika 30, czyli niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Budynek Centralnego Towarzystwa Rolniczego, czyli wydawcy dwutygodnika został po wojnie odbudowany i pamiętam, że już w dzieciństwie mówiło się o nim „u rolników”. A jest to cacko architektury, projekt Czesława Przybylskiego – tego samego, któremu zawdzięczamy m. in. gmach Teatru Polskiego i słynny Dom Bez Kantów na Krakowskim Przedmieściu. „Młody Rolnik” imponuje bogactwem artykułów, drukowanych na dość kiepskim papierze, ale ilustrowanych oryginalną winietą z postacią oracza, podążającego za pługiem. Już w pierwszym numerze noworocznym przypadł mi do gustu felieton „Co ongiś jadano”, zaczynający się zabawnym wierszykiem: „Indyk z sosem, barszcz z bigosem jadły dawniej pany; dziś ślimaki i robaki – jedzą tak bociany.” W artykule „Jak to było w dawnych czasach” przeczytałam: „Od niepamiętnych czasów Polska była krajem rolniczym. Sama nazwa POLSKA od słowa POLE pochodzi, od wiek wieków życie Polaka to życie rolnika”.

Wyjątkowo wystylizowane graficznie jest wydanie wielkanocne, z ilustracjami świątecznych pisanek i artykułami o ochronie przyrody. Potem wydania wiosenne magazynu, a w numerze lipcowym ciekawe nowiny: „Śpiew słowików angielskich słyszany w Nowej Zelandii”. Otóż w lesie Epping pod Londynem zainstalowano aparaty odbiorcze dla zarejestrowania śpiewu tamtejszych słowików. Ptasi koncert rozpoczął się o godzinie 4 rano i… jeszcze tego samego dnia nadeszła z południowej półkuli Ziemi depesza radiotelegraficzna, że…słyszano tam śpiew słowików wyraźnie i można było nawet rozróżnić tony czterech ptaków. W następnych egzemplarzach „Młodego Rolnika” już żniwa, za chwilę wrzesień i złota polska jesień. Uroczy rysunek przedstawia bociana, który spakował walizki i z parasolem pod skrzydłem szykuje się do odlotu. „Szczęśliwej podróży!” wołają do niego żaby. A borowiki biegną jeden za drugim do słoików, bo to czas grzybobrania i marynowania. Na koniec roku 1929 wydanie świąteczne z grubszą okładką, na której widać przysypaną śniegiem szopkę betlejemską ze Świętą Rodziną i mieszkańców okolicznych wsi. Ogromnie się cieszę, że mamy ten rocznik w swoich zbiorach, bo lektura „Młodego Rolnika” daje chwilę upragnionego relaksu.

OKO KAMERY

Światowy Dzień Fotografii obchodzony jest 19 sierpnia w rocznicę rozpoczęcia procesu opatentowania epokowego wynalazku: urządzenia do zapisywania obrazu na metalowej płytce. To był rok 1839 i początek dagerotypii (nazwa od nazwiska jednego z twórców tej techniki, Louisa Daugerre’a). Najpierw bardzo niedoskonałej jakości, z czasem zdjęcia ogromnie się upowszechniły. Nie jest potrzebny do ich wykonania nawet specjalny sprzęt, bo wystarczy telefon komórkowy. Dostępna dla każdego, fotografia uważana jest za jeden z najważniejszych wynalazków ludzkości. Niejeden pasjonat marzy, aby dołączyć do listy mistrzów obiektywu, na której zapisali się m. in. Ryszard Horowitz, Zofia Nasierowska, Edward Hartwig, Jerzy Benedykt Dorys, Tadeusz Rolke, Jan Bułhak, Zbyszko Siemaszko. W Światowym Dniu Fotografii w Galerii Związku Polskich Artystów Fotografików (w sąsiedztwie Zamku Królewskiego w Warszawie i Pałacu Ślubów) odbył się finisaż wystawy „Warszawa da się lubić”. Autorka zdjęć – Justyna Radzymińska – pod tytułem, pożyczonym z popularnego przedwojennego szlagieru w wykonaniu Adolfa Dymszy – postanowiła opowiedzieć o Starówce poprzez portrety artystów, pisarzy, aktorów oraz mniej znanych mieszkańców tej dzielnicy.

O Starym Mieście mogą wiele opowiedzieć wszyscy, którzy chociaż raz byli w Warszawie, bo Starówkę koniecznie chce zobaczyć każdy turysta. A mieszkańcy stolicy mają tutaj swoje ulubione miejsca: uliczki, pomniki, sklepy, kościoły, muzea, kawiarnie. Dla mnie to oczywiście Rynek Starego Miasta z urokliwymi kolorowymi kamieniczkami oraz pomnikiem Syreny, Kamienne Schodki (podobno w 1806 roku z tej perspektywy oglądał Wisłę cesarz Napoleon Bonaparte w towarzystwie księcia Józefa Poniatowskiego), Kanonia – placyk na tyłach katedry św. Jana ze słynnym, potężnym dzwonem z 1646 roku. To dzieło cenionego ludwisarza Daniela Tyma, który odlał z brązu również posąg króla Zygmunta III Wazy z kolumny na Placu Zamkowym. A także oryginalny zegar na domu narożnym przy ulicy Piekarskiej i Podwala. Ponieważ przed laty mieszkała tam Maria Konopnicka, na pamiątkę wybitnej poetki zegar wybija melodię do wiersza „A jak poszedł król na wojnę”. I Barbakan, wzniesiony około 1548 roku jako element warszawskich murów obronnych. To miejsce, gdzie zaczynają się i kończą wędrówki po Starówce.

HALO! HALO!

Tak jak w codziennych czynnościach towarzyszy nam aparat fotograficzny, tak samo oczywisty wydaje się telefon. Nie zawsze tak było, a przypomina o tym książeczka, wydana w 1937 roku przez Ministerstwo Poczt i Telegrafów, zatytułowana „Jak korzystać z poczty, telegrafu i telefonu”. Koniecznie muszę podzielić się z czytelnikami o czym traktuje ta broszura, bo jest to już wydawnictwo archiwalne, a przez to wydaje mi się szczególnie ciekawe. Na wstępie zarys historyczny. Wraz z rozwojem cywilizacji ludzie odczuwali coraz mocniej potrzebę porozumiewania się na odległość. Najpierw ta rola przypadła gońcom (inaczej mówiąc posłańcom), którzy funkcjonowali w starożytnym Egipcie, Asyrii, Grecji i Rzymie. Do przesyłania wiadomości używano także gołębi i jaskółek. W VI wieku przed naszą erą król perski Cyrus powołał regularną służbę posłańców konnych; w ślad za nim podążyli Rzymianie. Cesarz Oktawiusz August stworzył sieć pocztową, jednak wyłącznie na potrzeby państwa. Dopiero w 1516 roku niemiecki cesarz Maksymilian zorganizował doskonałe połączenia pocztowe między Niemcami, Austrią, Francją, Holandią, Hiszpanią, Włochami i Szwajcarią – do transportu listów nie tylko rządowych, ale również prywatnych. W 1627 roku we Francji wprowadzono po raz pierwszy przekazy pocztowe do przesyłania pieniędzy, a pierwsze znaczki i skrzynki do listów wprowadził król francuski Ludwik XIV. Podobnie było w Polsce: król Bolesław Chrobry pierwszy zlecił regularną komunikację dla przewozu wiadomości i poleceń władzy, a kolejni panujący – król Zygmunt August, Stefan Batory oraz Stanisław August Poniatowski – wprowadzali następne reformy. Na działalność poczty miał znaczący wpływ rozwój kolei żelaznej i żeglugi parowej w XIX wieku, a pierwsi użyli samolotu do transportu przesyłek Amerykanie. Koniecznie trzeba odnotować skonstruowanie telegrafu w 1780 roku we Francji przez braci Chappe (w Polsce nadajnik wybudowany w 1830 roku między Warszawą a Modlinem) oraz aparatu i alfabetu Morse’a w 1837 roku (nazwany od nazwiska wynalazcy, Samuela Morse’a). No i telefon, dzieło szkockiego naukowca Alexandra Grahama Bella. W Polsce pierwszą sieć telefoniczną zainstalowało Towarzystwo Bella w Warszawie w 1881 roku. Z książki wynika, że przed II wojną światową działało w Warszawie Muzeum „Polska Poczta, Telegraf i Telefon”, które gromadziło przedmioty, dokumenty, książki, znaczki obrazujące rozwój telekomunikacji. Obecnie jedyne tego typu placówki znajdują się we Wrocławiu i Gdańsku.

SYNTEZA ŚWIATA

Ryszard Gieryszewski (1936-2021) był malarzem i grafikiem, niezwykle cenionym za oryginalne prace. Studiował na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, uczestniczył w około 40 wystawach indywidualnych i ponad stu zbiorowych w kraju i zagranicą: w Kanadzie, Nowej Zelandii, Chinach, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Luksemburgu, na Węgrzech. „Szukam spokoju, ciszy, pewnej równowagi w kontakcie ze światem” – to jest motto wystawy w Galerii Artinfo pod tytułem „Jedność wielości”.

Ryszard Gieryszewski przekładał swoje wrażenia, impresje, spojrzenie na świat w formy geometryczne – i robił to w sposób perfekcyjny. Łączył techniki malarskie i graficzne, mówiąc: „Grafika jest dla mnie ucieczką od malarstwa, ale też i malarstwo jest ucieczką od grafiki”. Myślę, że te dwie techniki pozwalały mu wyrazić swoje emocje. Abstrakcja geometryczna stała się środkiem wyrazu artystycznego jako sposób spojrzenia na świat. Trochę na przekór złożoności materii świata, a nawet jego chaosowi, w pracach artysty panuje chłodny ład, matematyczna precyzja, harmonia, ustalony porządek. Gieryszewski poszukiwał równowagi w kontakcie ze światem i znajdował ją w usystematyzowanych liniach, figurach, kolorach. Z pozoru surowe, statyczne obrazy przemawiają do nas swoim kolorem, prowokują do odnalezienia w formie ukrytego sensu istnienia, pulsowania życia. Na wystawie znalazły się prace o niewielkim formacie, co jest pewnego rodzaju aktem odwagi, bo jak wiadomo największe wrażenie robią monumentalne, ogromne płótna. Tymczasem artysta chciał skupić uwagę na obrazach, które są mistrzowskie same w sobie: przyciągają uwagę fakturą, światłocieniami, konstrukcją. Kwadrat, trójkąt, prostokąt może być punktem wyjścia do kompozycji, która zaskakuje specyficzną dynamiką, subtelnym przejściem barw. „Jedność wielości” pozwala zrozumieć ideę artysty, który pozostał wierny tematowi i technice, a jednocześnie pozwolił na różnorodność interpretacji prac. Na wystawie oglądamy prace z ostatnich 30 lat życia malarza i grafika. Nie wiem, czy wszyscy zrozumieją w pełni jego przesłanie, bo do tego trzeba ogromnej wyobraźni, wrażliwości, dystansu. A jednak widzenie świata przez pryzmat form i kresek zasługuje na uwagę i inspiruje.

BEATA JOANNA PRZEDPEŁSKA