Kościół i naród
Share
27.12.2024
Chrzest księcia Polan Mieszka I w roku 966 był przełomowym wydarzeniem politycznym i na kolejne stulecia określił losy ludów słowiańskich zamieszkujących ziemie pomiędzy Odrą, a Bugiem. Wydarzenie to wpłynęło także na sytuację narodów zamieszkujących tereny na wschodzie. Chrzest przyjął cały dwór książęcy, najwyżsi dygnitarze państwowi i dowódcy wojskowi. Od tego momentu chrześcijaństwo stało się religią państwową, a rok 966 uznany został za początek polskiej państwowości.
Pierwszą wymierną korzyścią tego wydarzenia było upodmiotowienie Polski na arenie międzynarodowej i zapewniło jej królom równorzędną pozycję z koronowanymi głowami Europy. Dało to podwalinę pod trwały fundament umożliwiający budowę silnego państwa opartego na wspólnych wartościach. Na bazie cywilizacji chrześcijańskiej, w ciągu kilku kolejnych wieków, pomiędzy Tatrami, a Bałtykiem wykształcił się jednolity naród.
Pierwsi duchowni przybywali do Polski przeważnie z Czech, Niemiec, Włoch i Francji, a więc z państw, w których chrześcijaństwo istniało już od stuleci. Byli to głównie zakonnicy cysterscy wywodzący się z Francji, benedyktyni z Włoch i słynni paulini z Węgier. Z biegiem czasu duchowieństwo parafialne, jak i zakonne uległo polonizacji. Od początku naszej państwowości kler był najlepiej wykształconą warstwą społeczną w Polsce. Sytuacja taka utrzymywała się przez wiele kolejnych stuleci, dlatego obok obowiązków typowo sakralnych, na duchownych spoczywały obowiązki administracyjne związane z funkcjonowaniem państwa. Słynni dziejopisarze, jak Wincenty Kadłubek, czy Jan Długosz byli biskupami krakowskimi, najprawdopodobniej mnichem był też autor pierwszej polskiej Kroniki Gal Anonim.
Niemal do końca osiemnastego wieku na Kościele katolickim spoczywał obowiązek kształcenia młodego pokolenia Polaków. Początkowo szkoły funkcjonowały głównie przy parafiach lub klasztorach i zarządzane były przez osoby duchowne. Kolegia jezuickie, pijarskie, teatyńskie, czy bazyliańskie słynęły z wysokiego poziomu nauczania. Kształciła się w nich przeważnie młodzież magnacka, szlachecka i mieszczańska. Dopiero w dwudziestym wieku edukację przejęło niemal w całości państwo, jednakże prywatne szkoły średnie i uczelnie katolickie nadal cieszą się dużą renomą.
Położenie Polski na szlaku łączącym Azję z Europą spowodowało, że Kościół katolicki będący częścią Kościoła powszechnego w ciągu tysiąclecia ulegał specyficznej autonomizacji. Wynikało to m.in. z faktu, że niemal ze wszystkich stron otaczały Polskę kraje niekatolickie. Jedynym sąsiadem, z którym łączyła nas przez długi czas wspólna granica i religia były Węgry. Na wschodzie graniczyliśmy z prawosławną Rosją, na południowym – wschodzie z islamską Turcją, na północy i zachodzie z protestanckimi krajami germańskimi, a na południu z husyckimi Czechami. Wśród nich, jedynie Polska pozostała bezwarunkowo wierna papiestwu, aczkolwiek i tutaj ruchy dysydenckie zyskiwały w pewnych okresach na znaczeniu. Wielowiekowa, nieustępliwa walka z ekspansją islamskiej Turcji spowodowała, że Polacy uważali się się za jedyny bastion cywilizacji chrześcijańskiej na wschodzie, nazywając się przedmurzem Europy.
Mało kto dzisiaj pamięta, że obiekty sakralne oprócz funkcji religijnych spełniały w wiekach średnich także funkcje obronne. W obliczu najazdów mongolskich, tatarskich, czy tureckich ludność cywilna często chroniła się w nich przed niebezpieczeństwem. Chociaż kościoły i klasztory nie były zamkami, ani bastionami wojskowymi, to w okresie średniowiecza wznoszono je często z myślą, by mogły pełnić takie funkcje. Świadczy o tym sama etymologia słowa „kościół” wywodząca się od łacińskiego słowa „castellum”, czyli zamek.
Walorów obronnych nadawały kościołom i klasztorom masywne romańskie lub gotyckie sylwetki, odpowiednio ukształtowane wysokie wieże, grube mury, ganki i okna strzelnicze. Kościoły i klasztory często stanowiły samodzielne placówki oporu, (np. kolegiata w Tumie pod Łęczycą, kościół w Chodlu, klasztor ojców paulinów w Częstochowie), bądź były elementami fortyfikacji średniowiecznych miast (np. zespół katedralny we Fromborku). Często wznoszono je na trudno dostępnych, wysokich wzgórzach, zapewniających dobrą widoczność.
Kompleks sakralno-obronny we Fromborku. Fot. z archiwum autorów
Należy nadmienić, że pierwszy system ochrony socjalnej powstał z inicjatywy Kościoła katolickiego. Były to różnego rodzaju instytucje pomocowe, jak ochronki, przytułki czy szpitale. W pełni profesjonalne lecznice, zwane infirmeriami, istniały już w średniowieczu przy niektórych klasztorach. Siedziby zakonne były też często jedynymi ośrodkami życia gospodarczego, zaszczepiającymi w Polsce rozmaite nowinki gospodarcze stosowane od dawna na zachodzie Europy. Mnisi prowadzili szeroko zakrojoną gospodarkę wodną, hodowlaną, leśną i rolną. Zakładali młyny, stawy rybne, ogrody, sady, a także zajmowali się pozyskiwaniem surowców mineralnych, kładąc podwaliny współczesnego górnictwa, czy hutnictwa. Miało to znaczący wpływ na rozwój gospodarczy wielu rejonów kraju. Do dnia dzisiejszego zarządzany przez duchownych Caritas jest największą organizacją charytatywną w Polsce, chociaż milczą o niej świeckie media, a jest on tylko jedną z ponad ośmiuset kościelnych organizacji charytatywnych. Za pośrednictwem Caritas Polska rocznie pomoc dociera do trzech milionów osób potrzebujących. Na terenie Polski prowadzi kilkaset domów dziecka, domów samotnej matki, świetlic terapeutycznych, domów pomocy społecznej, środowiskowych domów samopomocy i setki innych dzieł różnego rodzaju.
Naród polski nigdy w swojej ponad tysiącletniej historii nie wyrzekł się ani swojej wiary, ani nie zwrócił się przeciwko instytucji Kościoła, tak jak to stało się chociażby we Francji w trakcie Wielkiej Rewolucji, w bolszewickiej Rosji, czy w trakcie wojny domowej w Hiszpanii. Były jednak narody w Europie, które z przyczyn często merkantylnych i politycznych, z dnia na dzień porzucały tradycje przodków przechodząc z katolicyzmu na protestantyzm (jak np. Anglia, pokrzyżackie Prusy Książęce, czy większość państw niemieckojęzycznych). Kościół polski nie był uważany przez społeczeństwo za instytucję obcą, zewnętrzną, czy też wrogą wobec państwa. Przez osiem stuleci istniał tzw. sojusz tronu z ołtarzem, a warunkiem objęcia władzy w czasach dynastii Piastów, Jagiellonów, czy też w okresie panowania królów elekcyjnych było katolickie wyznanie przyszłego monarchy. W okresach bezkrólewia prymasi Polski lub ich zastępcy pełnili rolę interrexów, czyli dostojników zastępujących nieobecnego króla.
Tę historyczną jedność narodu polskiego z Kościołem próbowali podważyć w podbitym po II wojnie światowej kraju komuniści, jednak z mizernym skutkiem. Współcześnie ich cel realizuje wszechobecna propaganda liberalna. Przy każdej okazji przedstawia ona Kościół katolicki, jako instytucję szkodzącą Polsce i obcą. Nie jest to prawdą, bowiem duchowieństwo w całej przeszło tysiącletniej historii Polski, poza niechlubnym okresem konfederacji targowickiej, którą poparł ówczesny prymas i kilku biskupów, zawsze związane było ściśle z narodem i działało dla niego z korzyścią. Ujął to trafnie prymas tysiąclecia kardynał Stefan Wyszyński: „Polski Kościół zawsze był z narodem, w najtrudniejszych jego chwilach, i nigdy tego narodu nie zawiódł. Ta postawa była widoczna w momentach szczególnie dla narodu trudnych, czy nawet tragicznych”. To dzięki heroicznej postawie Kościoła katolickiego Polakom udało się przetrwać okres straszliwej niewoli komunistycznej, w szczególności najtrudniejsze czasy stalinizmu. Dzięki wsparciu Kościoła powstała „Solidarność”, masowy ruch społeczny będący fenomenem w skali światowej.
Rolę i znaczenie Kościoła dla narodu polskiego rozumieli doskonale nasi odwieczni wrogowie, Niemcy i Rosja, którzy okupując Polskę prześladowali i eksterminowali w pierwszym rzędzie polskie duchowieństwo, wiedząc że to ono przez wieki kształtowało polską duszę. Księża byli zabijani w egzekucjach lub zsyłani na wyniszczenie do obozów koncentracyjnych, bądź łagrów. Symbolem męczeństwa polskiego kleru jest obóz koncentracyjny w Dachau.
Skrytobójczych mordów i prześladowań dopuszczali się po zakończeniu wojny polscy i radzieccy komuniści okupujący nasz kraj. Ostatnie zabójstwa księży zaangażowanych w narodowy ruch oporu miały miejsce jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Najgłośniejszym, który wyszedł na jaw, był mord na księdzu Jerzym Popiełuszce, kapłanie zaangażowanym w ruch „Solidarność”, który w swoich kazania upominał się o prawa prześladowanych robotników.
Pomnik – krzyż w miejscu schwytania przez funkcjonariuszy komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa księdza Jerzego Popiełuszki, w lesie obok szosy z Bydgoszczy do Torunia. Fot. z archiwum autorów
Kardynał Stefan Wyszyński powiedział: „ Jeśli przyjdą zniszczyć ten Naród, zaczną od Kościoła, gdyż Kościół jest siłą tego narodu”. I tak działo się wielokrotnie w historii, tak dzieje się do dnia dzisiejszego. Media elektroniczne, portale internetowe, prasa każdego dnia zamieszczają artykuły atakujące polskich duchownych oraz ośmieszają polskie tradycje narodowe, religijne i patriotyczne.
W pierwszych wiekach po powstaniu chrześcijaństwa nie było jednolitego teologicznego stanowiska Kościoła katolickiego dotyczącego tematu wojny, możliwości udziału w niej chrześcijan, czy też osób duchownych. Choć co do zasady wszyscy zgadzali się, że wojna to zło, jednak rozumieli, że konflikty zbrojne są immanentnie związane z ludzką cywilizacją. Pomimo różnorodnych wysiłków do dziś wojen nie udało się wyeliminować. Jedna z najbardziej znanych opinii sformułowana została w traktacie „Państwo Boże” napisanym przez żyjącego na przełomie trzeciego i czwartego wieku biskupa Hippony świętego Augustyna (354 – 430). Był on zdecydowanym przeciwnikiem wszelkich wojen, uważając je za źródło zła, nieszczęść i śmierci, sam bowiem przeżył oblężenie i upadek swojego rodzinnego miasta. Augustyn rozumiał jednak, że chrześcijanie muszą zająć wobec tego problemu jasne stanowisko, bowiem wojny jak inne kataklizmy przychodzą najczęściej z zewnątrz i nawet naród, który ich nie pragnie musi zmierzyć się z tym problemem.
To św. Augustyn po raz pierwszy sformułował pojęcie „wojny sprawiedliwej”, w której chrześcijanie mogą brać udział pod pewnymi warunkami, na przykład w obronie własnego państwa. Wykluczał natomiast udział w wojnie łupieżczej, agresywnej, niesprawiedliwej. Wykładnię tę potwierdził ostatni Sobór Watykański, wprowadzając do teologii pojęcie „prawa do obrony”. Uczestnicy soboru opierali się m.in. na pismach świętego Tomasza z Akwinu, według którego uprawniona obrona społeczeństw i jednostek na wojnie nie wyklucza nawet zabójstwa agresora, a prawo do obrony mają nawet katolicy co do zasady potępiający przemoc.
Według współcześnie obowiązującego Kodeksu Prawa Kanonicznego zawodowej służby wojskowej nie da się pogodzić ze stanem duchownym. Prawo kościelne zabrania osobom duchownym, kandydatom na kleryków oraz alumnom dobrowolnego zaciągania się do wojska. Jednakże odbyta wcześniej służba wojskowa nie stanowi jakiejkolwiek przeszkody w przyjęciu do stanu kapłańskiego. Duchowni mogą pełnić w wojsku jedynie funkcje kapelanów, udzielając żołnierzom sakramentów oraz opieki duchowej.
Kapelani zawsze w polskiej historii, poza okresem okupacji komunistycznej (lata 1944 – 1989) byli integralną częścią naszej armii. Dopóki spełniali swoją zwyczajną posługę, nigdy nie budziło to sprzeciwu. Kontrowersyjny stawał się udział osób konsekrowanych w roli żołnierzy lub dowódców oddziałów wojskowych. Wiadomo, że postępowanie takie było niezgodne z Dekalogiem, powołaniem kapłańskim, czy głoszonymi przez Kościół zasadami.
Były jednak czasy szczególne trudne dla Polski, kiedy to kapłani przyłączali się do walczących nie tylko w charakterze kapelanów, ale także żołnierzy, czy konspiratorów łamiąc zakazy i konstytucje zakonne. Maria Jehanne – Wielkopolska w swojej powieści „Kryjanki” pisała: „Sztandaru nie mieli, bo sami byli sztandarem”. Byli symbolami i przez to pamięć o nich przetrwała aż do czasów współczesnych. Polski działacz niepodległościowy Szymon Tokarzewski w książce „Siedem lat katorgi” pisał: „Jeszcze Polska nie zginęła i zginąć nie może, bo ty jesteś sprawiedliwy, o wszechmocny Boże”. Oni wszyscy w to głęboko wierzyli.
Ikoną takiego zaangażowania jest charyzmatyczna postać przeora klasztoru na Jasnej Górze ojca Augustyna Kordeckiego. W okresie potopu szwedzkiego swoją postawą natchnął cały naród do walki. Nie poszedł za przykładem setek tchórzliwych dowódców, którzy poddawali powierzone sobie twierdze w zamian za możliwość ucieczki, czy tych co sprzymierzyli się z wrogiem. Dysponując garstką żołnierzy i ochotników przetrwał szwedzkie oblężenie klasztoru dając przykład innym.
Dawny bastion obronny klasztoru ojców paulinów na Jasnej Górze. Fot. z archiwum autorów
Zaangażowanie polskiego duchowieństwa było szczególnie widoczne, gdy Polska znajdowała się pod zaborami, w czasie wojen światowych, wojny polsko – bolszewickiej, czy okresie późniejszej niewoli komunistycznej. Wielu księży, zakonników i zakonnic pomagało polskim konspiratorom, powstańcom i żołnierzom w różny sposób. Byli również tacy, którzy oprócz funkcji kapelanów pełnili i inne role. Walczyli z bronią w ręku, organizowali szpitale, kryjówki, punkty kontaktowe lub wspomagali konspirację.
Masowy udział duchowieństwa w walce narodowowyzwoleńczej miał miejsce w okresie Powstania Styczniowego 1863 roku. Wówczas to wielu księży, a także zakonników stanęło w pierwszych szeregach konspiracji. Organizowali oddziały powstańcze, zaopatrywali je w broń i żywność, a czasami także nimi dowodzili lub też służyli w nich jako szeregowi żołnierze. Na wielu wiejskich plebaniach funkcjonowały centra dowodzenia, ukrywali się powstańcy, przechowywano broń, jak np. na plebanii kościoła p.w. Trójcy Świętej w Bolimowie. Było ich tysiące, a ich losy obejmujące okres od 1861 roku do momentu wybuchu pierwszej wojny światowej przedstawił biskup pomocniczy sandomierski ks. Paweł Kubicki w dwunastotomowej monografii „Bojownicy kapłani za sprawę Kościoła i ojczyzny w latach 1861 – 1915”, wydanej w 1933 roku. Autor stworzył to, składające się z kilku tysięcy stron, opracowanie na podstawie informacji pozyskanych z archiwów rosyjskich, kościelnych oraz prywatnych.
Dla pełniejszej wiarygodności dzieła, które zawiera kilkanaście tysięcy nazwisk kapłanów zamordowanych, więzionych, zesłanych, prześladowanych administracyjnie lub sądownie autor oparł się przede wszystkim na materiałach rosyjskich. Jak napisał we wstępie: „ten ofiarny czyn kapłanów postanowiliśmy przedstawić w świetle faktów, zaczerpniętych nie z legend, nie z luźnych opowiadań, a nawet naocznych świadków, nie z wycinków gazet, reprezentujących to lub inne stronnictwo, ale ze źródeł pisanych przede wszystkim ręką nieprzyjaciela i przechowanych w jego archiwach, często tajnych”.
Jednym z takich kapłanów był młody wikary z Sokołowa ksiądz generał Stanisław Brzóska, który zorganizował i samodzielnie dowodził oddziałem na Podlasiu w latach 1863 – 1865, czy też ojciec Marek Jandowicz (Jandołowicz) przeor karmelitów w Barze na Podolu, jeden z głównych inicjatorów antycarskiej rebelii szlacheckiej zwanej Konfederacją Barską. Najbardziej znaną postacią z terenu Litwy był wikary z Podbrzezia, litewski kapłan Antoni Mackiewicz, filar litewskiego ruchu oporu przeciw caratowi. Zaangażowany w pracę społeczną i polityczną wśród ludności włościańskiej od najwcześniejszych lat posługi rozpoczął działania w konspiracji, przygotowywał broń i sprzęt do walki. W marcu 1863 roku zorganizował jeden z pierwszych oddziałów powstańczych na Litwie i stał na jego czele aż do momentu aresztowania w grudniu tego samego roku. W trakcie powstania kilkuset polskich duchownych poniosło śmierć lub zesłanych zostało na Syberię płacąc ogromną cenę za swoją patriotyczną postawę.
Ks. Marek Jandowicz jeden z przywódców Konfederacji Barskiej. Fot. z archiwum autorów
Symbolem pokolenia walczącego o odzyskanie niepodległości po zaborach w czasie wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku był kapelan Armii Ochotniczej ksiądz Ignacy Skorupka, który zgłosił się do wojska ochotniczo. Pragnął wspierać duchowo walczących żołnierzy, przeważnie uczniów warszawskich szkół i studentów. Wykonując swoją posługę znalazł się na linii frontu, choć jako kapelan nie miał takiego obowiązku. Zginął podrywając żołnierzy do ataku, który ostatecznie przyniósł Polakom sukces będący przełomowym wydarzeniem w tej wojnie.
Ks. mjr Ignacy Skorupka bohater Bitwy Warszawskiej 1920 roku. Fot. z archiwum autorów
Mało się dzisiaj o tysiącach tych patriotów w sutannach i habitach wspomina, a przecież należy się im hołd i pamięć za tę postawę. Trzeba o tych ludziach nieustannie przypominać narodowi, a szczególnie młodzieży, która, nie znając historii, łatwo ulega medialnym manipulacjom.
Ewa i Bogumił Liszewscy
Zdjęcie ilustracyjne – Chrzest Polski – obraz Aleksego Matczaka. Fot. z archiwum autorów
Tekst można powiększyć używając klawiszy CTRL +