Marek Baterowicz – Golden Age
Share

Podczas swej inauguracji prezydent Donald Trump obiecał Amerykanom „golden age”, kiedy spaliła się Kalifornia. Po miesiącu widać jednak, że złotousty Trump bardziej dba o „golden age” Rosji i łamiąc podstawowe prawidła logiki bierze jej stronę w wojnie z Ukrainą. W tej nowej roli stał się jakby trzecim rzecznikiem Kremla obok Peskowa i Zacharowej! W eskalacji kłamstw posunął się nawet do tego, że podczas głosowań w ONZ nad rezolucją co do konfliktu na Ukrainie (bez określenia kto był w nim agresorem!) przedstawiciel USA głosował tak samo jak deputowani Rosji, północnej Korei, Chin lub Kuby, a więc razem z reżimami państw komunistycznych albo – jak kto woli – post-komunistycznych! USA dołączyły zatem do koalicji owych „naczyń połączonych”, które od drugiej wojny światowej walczą z Zachodem! Ten wielce szokujący reset nie wynika chyba z racji gospodarczych, USA notują od lat wysoki wzrost PKB. A zatem to polityka złączona z prorosyjskimi sentymentami Trumpa, których on nie ukrywa… A daremnie wzywał znowu świat, aby przywrócono wojowniczej Rosji fotel w G7!? Obłęd? Amerykanie najwidoczniej marzą znowu o robieniu byznesów na rynku rosyjskim i chcą zniesieniu sankcji wobec systemu, który odpowiada za obecną wojnę, a kiedyś był wrogiem w tzw. zimnej wojnie. I chcą spróbować znowu tego scenariusza? Już Joseph Conrad wiedział, że „tygrys nie zmienia swoich pręg, a lampart cętek.”( „Western eyes”, 1920). Widać Trump nie czytał powieści Conrada i w naiwności swej zaprasza do USA nawet rosyjskich oligarchów, a dla zachęty oferuje po pięć milionów dolarów!? Nie interesuje go, że mogą być zaplątani w wojnę na Ukrainie? Byznes jest byznes? Trump myśli, że ożywią ekonomię amerykańską, a naprawdę ożywią chyba coś innego… Ale „New York Times” jest sceptyczny i pisze, że wielkie firmy z USA nie myślą wracać do Rosji, bo sytuacja tam jest niestabilna i brak siły roboczej, gdy tylu młodych wysłano na front.
A na granicy z Meksykiem trzeba pilnować, by nie wdzieraly się masy imigrantów i tony narkotyków, niosących uzależnienie i śmierć dla tysięcy Amerykanów. USA mają pecha, bo gdyby sąsiadowali np. z Singapore, gdzie nie wolno handlować nawet gumą do żucia i panuje tam ład, byłoby znacznie lepiej. Niestety jest odwrotnie i od południa przenikają narkotyki, a meksykańskie gangi są utrapieniem dla życia w Meksyku. Istnieje też projekt użycia wojsk amerykańskich w celu ich neutralizacji. Władze Meksyku nie są tym zachwycone, ale też państwo byłych Azteków zupełnie nie radzi sobie z kartelami narkotyków. A taryfy, podpisane przez Trumpa i na miesiąc zawieszone, mogą znowu nabrać mocy. Ale czy taryfy i wojny ekonomiczne ( nawet z Chinami) przyniosą jakiś pożytek dla Waszyngtonu? Jak narazie panuje tu powszechny opór…A Chińczycy mają jakieś nowinki technologiczne w AI, co może zachwiać, jak się spekuluje, równowagą giełd i rynków.
Nie jest jasne jakie Trump ma plany, aby odzyskać kontrolę nad Kanałem Panamskim, sprzedanym jakże bezmyślnie Chinom przez prezydenta Cartera. Ten akt głupoty powoduje dziś ogromny deficyt strategiczny dla Amerykanów, nic dziwnego zatem że Trump pragnie zabezpieczyć bodaj Grenlandię. Panama i Grenlandia leżą w końcu w najbliższej strefie USA, natomiast niepokoi izolacjonizm amerykański głoszony przez Trumpa w regionie Europy, a także Indo- Pacyfiku, bo i tu już pewne sygnały o tym mówią. Oto wczoraj (27 lutego) w rozmowie z premierem Anglii Trump jakby nie rozumiał nazwy AUKUS, o co pytał go Starmer. A przecież AUKUS jest paktem między USA, Anglią i Australią, a ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa w regionie Indo-Pacyku. Czy taki incydent jest objawem złego słuchu czy może sklerozy prezydenta, a może niestety też zapowiadać intencję izolacjonizmu i w naszej strefie? A chińskie okręty wojenne coraz śmielej penetrują wody Pacyfiku, ostatnio też przez cały tydzień trzy okręty krążyły między Nową Zelandią i Australią ( nawet niedaleko Sydney) ćwicząc ostre strzelanie! Zmusiło to oba kraje do odwołania wielu lotów pasażerskich i zapewne wywołało poważne skażenie środowiska. Noty rządu australijskiego wręcz ignorowano i takie manewry Chińczycy zamierzają przeprowadzać częściej. O ich intencjach świadczy też żądanie wysłane do Filipin, a domagające się demontażu OBRONNEGO systemu rakietowego, bo zdaniem Pekinu tylko to zapewni pokój w regionie. Podobnie kiedyś argumentowała Moskwa żadając usunięcia tarczy w Polsce! I wtedy Tusk ją wycofał… Rząd Manili jeszcze nie odpowiedział na „propozycje”, natomiast współpracuje militarnie z USA, podobnie jak Południowa Korea i Japonia. Czy teraz za prezydentury Trumpa kraje te będą też pozostawione własnym losom jak i Europa? Czy bakcyl izolacjonizmu ma być receptą na „golden age” Stanów Zjednoczonych? Na dalszą metę to przecież samobójczy szlak, a zamiast złotej ery czeka Amerykę szarzyzna, inflacja – zdaniem ekonomistów – i powolny upadek. A czy ktoś odbuduje Kalifornię? Od tego trzeba zacząć erę „golden age”, a potem snuć plany zamorskich inwestycji. A kto podpalał Kalifornię, gdy lewackie rządy degradowały tam jakość straży pożarnej, nie strzygły traw i opróżniły zbiorniki z wodą? Ale są to pytania już może bez znaczenia, gdyż właśnie dzisiaj ujrzeliśmy na ekranach TV skandal XXI wieku – ordynarną napaść na prezydenta Żeleńskiego w… Białym Domu (!)… Prezydent Trump pohukiwał ze złością i groził palcem bohaterowi Ukrainy walczącej od trzech lat z rosyjskim najeźdcą. Nie było to zachowanie godne prezydenta USA, pierwszej demokracji na globie. Sekundował mu też wiceprezydent Vance, zarzucając fałszywie Żeleńskiemu, że nie szanuje prezydenta Trumpa i że nie okazuje należytej wdzięczności za amerykańśką pomoc w wojnie, choć pamiętamy, że Żeleński nieraz dziękował już prezydentowi Bidenowi! Dziś Amerykanie chcą, aby Żeleński pierwszy przerwał działania wojenne(!), gdy to należy przecież do agresora czyli do Rosji! Napięcie rosło szybko, wreszcie wyproszono Żeleńskiego rezygnując z przygotowanej libacji i Żeleński odleciał do Kijowa nie podpisując układu o eksploatacji ziem rzadkich… Nic dziwnego, bowiem niesprawiedliwe enuncjacje Trumpa, wyrażane niegrzecznym tonem, mogłyby zirytować i świętego, a Trump już na wstępie krytykował wojenny ubiór Żeleńskiego, w którym prezydent Ukrainy od trzech lat składa wszędzie wizyty. A Trump epatował zebranych czerwonym krawatem modnym w okresie złotej ery sowieckiego imperium! W dodatku Trump oskarżał bohatera wojny obronnej (czyli świętej) o intencje wywołania III wojny światowej, zapewne nuklearnej! I odmawia Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa w razie zawarcia pokoju z Rosją…No cóż, można by pomyśleć, że w Białym Domu zagnieździł się sobowtór Putina i zakolegował się z Trumpem?! Prowokacyjne zachowanie Trumpa, który jakby powielał rosyjską propagandę już odniosło żałosny skutek, bo na Kremlu znany z arogancji Miedwiediew stwierdził, że Żeleński to …”bezczelny wieprz” opętany obsesją wojny?! Takie wypowiedzi próbują wymazać z pamięci to, kto tę wojnę rozpoczął! Tak więc pro-kremlowski teatrzyk Trumpa zainspirował nagle erę nikczemności i chciał upokorzyć Żeleńskiego, ale tak naprawdę Trump ośmieszył samego siebie. Prezydent USA wystąpił bowiem w roli rzecznika interesów Kremla!
Zaraz po tej żałosnej napaści Trumpa na prezydenta Żeleńskiego premier Australii Albanese ponowił wszechstronne poparcie dla Ukrainy, broniącej nie tylko swej suwerenności i integralności granic , ale i praw międzynarodowych, na które może się powołać każdy kraj będący ofiarą agresji. Poparcie dla Zeleńskiego wyraziła też UE i przywódcy Europy, którzy w niedzielę, 2 marca br, zebrali się w Londynie zaproszeni przez premiera Anglii, który parę dni temu też prowadził trudny dialog z Trumpem. Tematów dla tych rozmów jakby przybyło, miał być „golden age” i pokój, a teraz nie wiemy jak zatrzymać erę nikczemności?
Marek Baterowicz
Zdjęcie ilustracyjne Gage Skidmore, flickr