LOADING

Type to search

Od Europodów dla Antypodów – Powrót do eurocodzienności

Artykuły

Od Europodów dla Antypodów – Powrót do eurocodzienności

Share

PANOWANIE NA EUROPEJCZYKOWE NIESZCZĘŚCIE

Jerzy Leszczyński

PIERWSZY MÓJ ARTYKUŁ opublikowałem na łamach szacownego Tygodnika Polskiego przed ponad trzema laty, w dniu 21 lipca 2021 roku, pozwalając go sobie zatytułować: Miała Europeńka kozła rogatego. Treść jego – pewnie nasi Czytelnicy pamiętają? – poświęciłem bądź co bądź szlachetnej idei utworzenia związku o charakterze unijnym pomiędzy państwami zachodniej Europy, które to po koszmarach Drugiej Wojny Światowej nagle zapałały niepohamowaną chęcią współpracowania, które miałoby pomagać im w rozwijaniu swych gospodarek dla zapewniania swoim obywatelom życia w pomyślności, by nie rzec: w szczęśliwości. Najwyżsi rangą politycy Belgii, Francji, Holandii, Luksemburga, Niemieckiej Republiki Federalnej i Włoch spotkali się w Rzymie, bo tam w marcu jest wiosennie ciepło a też nieźle pokarmią. Świetnie wykarmione rekiny ówczesnej europejskiej polityki, w poniedziałek 25 marca 1957 roku podpisały pamiętny dokument zwany Traktatem Rzymskim, choć do jego treści każdy z uczestników miał jakieś  uwagi. W końcowej klauzuli zgodzono się na kompromis: każdy z sygnatariuszy Traktatu będzie mógł swobodnie wprowadzić jego postanowienia w życie w taki sposób, jaki sam uzna za słuszny. Tak oto wyglądał eurobabuleńkowy kompromis. Grand Diccionaire Universal Larousse, najważniejszy autorytet gramatyki oraz języka francuskiego, w którym prócz angielskiego sporządzono Traktat Rzymski jako synonimy słowa kompromis wymienia: obietnica, zgoda, trudność, sytuacja niewygodna oraz konieczność rezygnacji z jakiejś części własnych interesów. Wszystko to wskazuje, iż kompromis bynajmniej nie jest rozwiązaniem idealnym problemu choć przecież stwarza jakieś nadzieje. Od sygnowania rzymskiego Traktatu przeminęło z górą 67 lat, warto zatem z bliska się mu przyjrzeć. Ja postanowiłem uczynić to, pisząc o Europeńce kolejny artykuł, tym razem dłuższy i znacznie bardziej konkretny, bo poparty ostatnimi doświadczeniami.

***

„To wszystko widziałem, zwracając uwagę na wszystkie sprawy, jakie się dzieją pod słońcem w czasie, gdy człowiek jeden panuje nad drugim, na jego nieszczęście” – Biblia, Księga Eklezjastesa (wedle benedyktyńskiego przekładu Tysiąclecia, 1965).

EUROPEJSKA WSPÓLNOTA GOSPODARCZA (EWG) – Powierzchnia kontynentu europejskiego wyraża się liczbą 10.530.751 kilometrów kwadratowych, czego nijak nie kwestionują nawet najbardziej skrupulatni mierniczy i kartografowie. W roku 1957 obszar sześciu państw – sygnatariuszy Traktatu Rzymskiego wynosił 1.177.052 km², a to stanowiło wówczas 11,2 procent Europy. Nie bacząc na to, na mocy podpisanego w Rzymie traktatu powołano do istnienia European Economic Community (EEC), co oznaczało Europejską Wspólnotę Gospodarczą (EWG), nie zawracając sobie głowy jakąś tam Grecją, Austrią czy też szczerbatą Hiszpanią. Krajami wschodniej Europy ów ekonomiczny twór w ogóle nabitej ideałami kapitalizmu głowy sobie nie zawracał, wznosząc na swej wschodniej granicy żelazną kurtynę, przy radosnym wsparciu gwiaździstego Wuja Sama. W taki oto sposób, już na samym początku historii Eurounii dokonano drastycznego podziału: zamożna Europejska Wspólnota Gospodarcza z mocy Traktatu rozpoczęła panowanie nad całą resztą biedniejszej Europy, narzucając – ku nieszczęściu owej drugiej swoje warunki. Już wówczas, wraz z nastaniem Europodów (tak określam Unię Europejską wraz z jej poprzedniczką EWG) mieszkańców owego kontynentu podzielono na bogatych, cygarowych kapitalistów i biedniejszych, skrętowatych „chudziaków”. Miłe złego początki – nieprawdaż?

Jeszcze w Rzymie dopiero co powstała tam Europejska Wspólnota Gospodarcza powołała do istnienia trzy inne biurokratyczne instytucje: Europejską Wspólnotę Energii Atomowej (EAEC), Europejską Wspólnotę Węgla i Stali (ECSC) oraz Europejski Fundusz Społeczny (ESF+). Wszystko to jeszcze w roku 1957. Rok później na wszystkich czterech kończynach stanął Europejski Bank Inwestycyjny (EIB), osiadając w Kirchberg, północnej dzielnicy Luksemburga. 

Po zakończeniu w Europie drugiej wojny światowej gwiazdozbiorowy Wuj Sam zademonstrował światu całemu dobrodziejstwa energii jądrowej, dobrotliwie spuszczając na dwa japońskie miasta: Hiroszimę i Nagasaki, przepełnione swą moc bonby. Energia atomowa wszak niw tylko potrafiła nie tylko pozbawiać ludzi życia, ale też dostarczać im życiodajnej energii, a nawet ogrzewać ich domostwa. Świadoma tego Europejska Wspólnota Gospodarcza natychmiast przyjrzała się uważniej dobrodziejstwom energii nuklearnej. Jeszcze w roku 1957, w Rzymie utworzona została

EUROPEJSKA WSPÓLNOTA ENERGII ATOMOWEJ (EAEC), którą utworzył szczęśliwy Eurosekstet – na jego obszarze, zwłaszcza na terenie Francji oraz Niemieckiej Republiki Federalnej (NRF), jak najrychlej budować poczęto tak zwane centrale nuklearne. Ich oczkami były europejskie elektrownie atomowe choć w ich cieniu zapewne kryło się również coś, o czym piszę z całkowitym przekonaniem, mianowicie wytwarzanie bombek, bynajmniej nie choinkowych. Od owego programu odważyło odseparować się jedynie Wielkie Księstwo Luksemburga, ówczesna Wielka Księżna Karlota I nie zgodziła się bowiem na zainstalowanie na obszarze swojego księstwa nawet najmniejszej atomowej pigułki. Do dziś jądrową energię Wielkie Księstwo Luksemburga dla własnej spokojności importuje sobie z Francji. Na razie dla obu sąsiadów jej wystarcza.

W dniu 26 kwietnia 1986 roku, o 1:23:45 w nocy miał miejsce spektakularny wybuch reaktora numer 4 w jądrowej elektrowni w ukraińskim Czernobylu.  Co prawda Ukraina to jeszcze nie Unia Europejska, ale przecie Europa. Akurat tamtej wiosny miałem zaszczyt przebywać na terenie Niemieckiej Republiki Federalnej. Tam przerażenie sięgnęło zenitu. Z pozoru dobroduszni a też życzliwi Niemcy o pergaminowych obliczach, przestrzegali mnie przed spożywaniem leśnych grzybów oraz jagód, proponując w zamian płyn Lugola. Na wypasione kotlety ani na kufle piwa radioaktywna mgiełka podobno znacznie miej oddziaływała, restauracje nad Renem były bowiem przepełnione. Minęło ćwierć wieku. Jedenastego marca uwolnił się w przestrzeń inny reaktor, tym razem skośnooki, w japońskiej Fukushimie na wyspie Honsiu, największej z wysp japońskich. W reakcji na owe zdarzenia pod Eurounią zadygotały pajęcze nóżki, a zwłaszcza pod ówczesną niemiecką Bundeskanzlerin, panią Angelą Merkel. Dama owa na wieść o katastrofie w Japonii zakupiła dla wszystkich swoich ministrów miotły, polecając im wymieść z całego obszaru swojej federalnej republiki wszystkie elektrownie jądrowe, a działało ich na terenie Republiki Federalnej Niemiec 37, dostarczając nadreńskiemu krajowi 24,2% potrzebnej mu energii. Od teraz poczęto je po kolei zamykać, neutralizować ich reaktory, poczem burzyć. Jeszcze w roku 2011 tak postąpiono z ośmioma, w roku 2023, z nakazu byłej już kanclerz pod młotami jej siepaczy poległy trzy ostatnie.

Zupełnie inaczej zachował się Nicolas Sarkozy, w roku 2011 ciągle piastujący stanowisko prezydenta Republiki Francuskiej. Ów pan statecznie polecił zachować na terenie swej republiki wszystkie atom-elektrownie, nie przejmując się ani Ukrainą, ani Japonią. Do dziś w Europodach nie osiągnięto zgody odnośnie do energii nuklearnej. Zgodnie z danymi Europejskiej Wspólnoty Energii Atomowej we wszystkich krajach Eurounii aktualnie funkcjonuje dokładnie setka elektrowni atomowych, z czego 56 we Francji. O dziwo, nigdzie nie buduje się ani jednej nowej. Wygląda na to, że człowiek zdecydowanie przegrywa nie tylko z niszczycielską bombą atomową, ale też energodajnymi źródłami nuklearnymi. Stworzono siłę, nad którą bardzo trudno zapanować.

***

EUROPEJSKA WSPÓLNOTA WĘGLA I STALI ─ Czym jest węgiel a czym stal, w nie tak dawnych czasach wiedziały nawet małe dzieci. Czarny węgiel kamienny powszechnie nazywano nawet czarnym złotem – w terenach, gdzie w obfitości występował, a też w klakierskiej literaturze, o owych czasach uznawanej za postępową, węgiel bowiem kojarzyć się przyjęło z postępem. To on przecież ogrzewał domostwa ale też, co znacznie ważniejsze, napędzał powstałą z jego spalania energią maszynerię wszystkich postępowych fabryk, a nawet, za przeproszeniem lokomotywy pociągów coraz bardziej zagęszczającej się sieci europejskich, a wraz z nimi też innych kontynentalnych linii kolejowych. Węglowo-parową, sapiącą energię wykorzystano nawet w pierwszej w światowej historii podziemnej kolei (metro), ukończonej w roku 1863 w Londynie i łączącej tam City z ówczesną podmiejską dzielnicą Paddington. Przedstawcie sobie, moi Państwo: węglowo-parowe opary, wypełniające ciaśniutkie tunele Metropolitan Tube, na stacjach której zezwalano na palenie cygaretek i cygar, co jeszcze skuteczniej zapaskudzało atmosferę, ale o to wówczas nikt się nie troskał. Że spalany węgiel kopci? Nie tylko on jeden! W owych czasach rewolucji przemysłowej smrodziło wszystko, nawet sławojki w przydomowych zagajnikach.

To na razie o węglu tyle. A co powiedzieć mam o stali? Ta całkiem zrewolucjonizowała ludzkie życie, zwłaszcza od roku 1855, kiedy to na „Wystawie Uniwersalnej” w Paryżu niejaki Joseph-Louis Lambot zademonstrował był żelazobeton, niezwykle mocne, a przy tym trwałe tworzywo, powstałe z połączenia betonu i stali, wytapianej oraz hartowanej w potężnych piecach węglowych. Wkrótce zacny pan Lambot opatentował swój wynalazek; świat, zwłaszcza Europę oraz Amerykę Północną pokrywać poczęły wielkie konstrukcje o stalowych szkieletach, zalewanych betonem. Świat zmienił się zasadniczo. Stal i beton równocześnie wykorzystywać poczęto dla konstruowania dopiero co powstających drόg żelaznych. Zwłaszcza stal okazała się dla nich niezmiernie potrzebna.

Kiedy w roku 1957 trzy kraje Beneluksu, Francja, zachodnie Niemcy i Włochy podpisywały w Rzymie przesławny Traktat Rzymski, cały świat zasłany już był żelazobetonowymi konstrukcjami mniejszymi, średnimi i większymi, a w USA nawet gigantycznymi. Stalowe szyny dróg kolejowych opasały wszystkie kontynenty. Węgiel i stal najprawdziwiej tryumfowały! Takiej okazji sześciu sygnatariuszy rzymskiego Traktatu lekko przepuścić nie mogło, trzeba więc było w te pędy powołać Europejską Wspólnotę Węgla i Stali, ażeby pryncypialnie zapanować nad owym przeogromnym bogactwem oraz udoić coś z niego (proszę czytać: miliardy dolarów) dla własnego wzbogacenia. W zasięgu macek ECSC znalazły się najzasobniejsze w węgiel, a też w rudę żelaza, obszary Belgii, Holandii, niewielkiego Luksemburga, a też Francji, zachodnich Niemiec oraz Włoch. To ci dyktowali twarde warunki gry, nie dopuszczając do niej wschodniej konkurencji z NRD-owskiej wówczas Saksonii, z Dolnego oraz Górnego Śląska, z Bełchatowa czy nawet, za przeproszeniem, z Zagłębia Ostrawsko-Karwińskiego w jakiejś tam Czechosłowacji. Wschód węgiel masowo wysyłał dalej na wschód, ażeby z tamtego wschodu otrzymywać rudę żelaza, zdolną do przetapiania na stal w hutach Polski, Czechosłowacji oraz Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Europa z każdej strony stawała się coraz bardziej węglowo-stalowa. Brakowało w niej jedynie… ropy naftowej oraz ziemnego gazu choć zacny doktor Ignacy Łukasiewicz eksploatował na Podkarpaciu owe surowce, niestety w niewielkich ilościach. Ropno-gazowe szczęście uśmiechnęło się za to do Rumunii. Tam obfite złoża ropy naftowej wraz z gazem ziemnym, najzasobniejsze w Europie, odkryto w Ploieşţi. A ponieważ regiony Timişoary oraz Aradu obfitowały w węgiel kamienny, a też w rudę żelaza, dyktatorujący owemu krajowi Nicolae Ceauşescu wydął się rzetelnie zarówno na EWG, jak też na RWPG, sam sobie pozostając sterem, żeglarzem oraz okrętem.

Z dniem 1 stycznia roku 1973 do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, w pełnym kryzysie energetycznym przystąpiły pospołu Dania, Irlandia, a wraz z nimi Wielka Brytania. Zachęcana przez wszystkich Norwegia zachowała się podobnie do Rumunii z czasów Nicolae Ceauşescu, woląc sama gospodarować obfitymi zasobami gazu ziemnego i ropy naftowej, obficie występujących u jej wybrzeży, bez potrzeby wplątywania w to żarłocznych euro-urzędników. W rezultacie Norwegia do EWG nie przystąpiła, a też dziś jak najdalej się trzyma od euro-ośmiorniczych macek i wygląda na to, że owa zdecydowana postawa wychodzi jej ku pożytkowi. W dniu 4 maja 1979 roku zaszczytny urząd premiera Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej objęła niejaka Margaret Thatcher, wkrótce nie bez przyczyny nazwana Iron Lady, czyli Żelazną Damą. Ta natychmiast wydała bezpardonową walkę brytyjskiemu górniczemu oraz metalurgicznemu lobby. Gabinet pani Thatcher, po ponad dwóch stuleciach istnienia w Europie, a też na Wyspach Brytyjskich licznych kopalń węgla oraz hut żelaza nagle doznał olśnienia, iż zanieczyszczają oraz zasmradzają one naturalne środowisko, a z tym należy zdecydowanie walczyć tak więc do walki z wrednymi zasmradzaczami hardo przystąpił, zamykając kopalnie i huty, a tym samym wywołując w Zjednoczonym Królestwie bezprecedensowe strajki górników oraz metalowców. Wszystko to sprawiło, iż na upadającym węglowo-stalowym rynku Wielkiej Brytanii swoje niemniej kopcące stragany zmontowali Niemcy, Francuzi, Belgowie oraz Luksemburczycy. W zamian za zaangażowanie w walkę z zanieczyszczeniem brytyjskiego środowiska naturalnego Europejska Wspólnota Gospodarcza z otwartymi ramionami przyjęła w roku 1973 żelazną Margaret Thatcher wraz z jej wyspiarskimi przyległościami w poczet swoich członków, podczas gdy cały jej obszar w dalszym ciągu spowijały gęste, smrodliwe i śmiercionośne chmurska. Czy ktoś będzie w stanie podać nam równy owemu przykład hipokryzji? A podobne w eurohistorii można mnożyć. Doprawdy nie sposób zrozumieć, dlaczego, pomimo tak zaciętej walki na rzecz ochrony naturalnego środowiska, w Europodach jego degradacja postępuje, co widzi się gołymi oczyma, w zastraszającym tempie. Za to węglowo-stalowe lobby ma się znakomicie.

***

EUROPEJSKI FUNDUSZ SPOŁECZNY (ESF) – Napiszę obrazowo, iż w tym miejscu dla Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej skończyły się żarty, za to rozpoczęły schody, im dalej w czasie, tym bardziej strome. W programie Funduszu ustalono rzetelne podstawy wynagrodzeń za pracę w poszczególnych sektorach gospodarczych, a takoż dla pracowników oświaty, kultury oraz publicznej służby zdrowia. Z początku wszystko wyglądało cacanie: w krajach EWG powstała tak zwana klasa średnia, którą politycy z dumą prezentowali reszcie świata jako bezprecedensowe oraz wyjątkowe w historii ludzkości osiągnięcie społeczne. Średnioklasowi pracownicy nie szczędzili trudu dla budowania pomyślnej przyszłości własnej, własnych rodzin, a też tej wspólnej, społecznej. Świat z podziwem przyglądał się „Euro-EWG-eńce”. Średnioklasowi Europejczycy podróżowali po całej Europeńce, po Bliskim Wschodzie, a nawet po północnej Afryce. „A tu jezdem jo na plaży w Maroko” – przechwalał się Ewald, wuj mej zacnej małżonki, kiedy wraz z ciotką Helą zaprosili nas na spędzenie w ich mieszkaniu weekendu, bo akurat przyjechaliśmy do NRF żeby popracować na winobraniu i przywieźć sobie zza Odry tapety dla odnowienia naszego krakowskiego gniazdka. My o „plaży w Maroko” w tamtych czasach mogliśmy jedzynie pomarzyć. Nie dla nas Agadir!

W końcowych latach dekady lat osiemdziesiątych cały ów europejski pałac, posklecany z klocków Lego (Dania stanowiła już przecie integralną część EWG) mocno zatrząsł się w posadach. EWG-owskie kraje postanowiły bowiem obniżyć koszty produkcji swoich wyrobów, nawet owych węglowych oraz stalowych, zatrudniając obcokrajowców z krajów, gdzie siła robocza była znacznie tańsza. Tak oto kraje Beneluksu sięgnęły po Greków i Włochów, prezydent Francji, Georges Pompidou, po tanich wyrobników z Algierii, Tunezji oraz z Maroka, Włosi wybrali Libijczyków, niemiecki Bundeskanzler Kurt Georg Kisinger wolał za to Turków, których z najszczerszego serca nazwał Gastarbeiterami, czyli gościnnymi robotnikami, by nie rzec wyrobnikami. Zjednoczone Królestwo zatrudniało wszystkich, bez względu na pochodzenie oraz barwę skóry. EWG-czycy z początku zdawali się być ukontentowani, obcy przybysze bowiem wykonywali tu najpośledniejsze, a też najgorzej opłacane zajęcia, pracując również w weekendy oraz w inne dni świąteczne, za co przecie wynagradzano ich hojniej. Ku jeszcze pełniejszej szczęśliwości Europejczyków zbierali z ich domostw przechodzoną odzież, obuwie oraz sprzęty gospodarstwa domowego, żeby wywozić je do dalece biedniejszej Grecji, Turcji albo jeszcze do innego Maroka. Europody rosły w siłę; wyglądało na to, iż czasy owej pomyślności trwać będą wiecznie i nic nie zdoła ich odmienić.

Legalnym przybyszom z obcych terenów Europejska Wspólnota Gospodarcza, z mocy prawa zagwarantowała wszelkie, początkowo ustalone jedynie dla swoich obywateli świadczenia socjalne, na ten przykład bezpłatne szkolnictwo oraz opiekę zdrowotną. Europejska klasa średnia, duma EWG, powoli poczynała blednąć, a to sprzyjało społecznemu niezadowoleniu, które z roku na rok narastało. Zatwardziali Europejczycy z trudem akceptowali wydłużające się kolejki do lekarzy w publicznych ośrodkach zdrowia, a też wielobarwność uczniaków w tutejszych szkołach. Co gorsza, przybysze z krajów islamskich wrzaskliwie poczęli dopominać się zgody na wznoszenie w Europie swoich miejsc wielbienia Najwyższego Pana (Al·Laha), znacznie przez nich inaczej pojmowanego niźli Pan Europejczyków, choć przecie w Europodach zamieszkali. Do tego wszystkiego doszły przeniesione na grunt europejski zadawnione konflikty plemienne z północnej Afryki, jak również te pomiędzy Ormianami i Turkami a też owe między Turkami a Kurdami.

EUROPODY SIĘ PRZEPOCZWARZAJĄ – Z pierwszym dniem stycznia 1986 roku do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej przyjęte zostały pospołu Hiszpania oraz Portugalia, zastęp Euroczłonków poszerzając do jedenastu. Właśnie w takiej liczbie przedstawiciele krajów EWG spotkali się końcem stycznia 1992 w zlodowaciałym holenderskim Maastricht, ażeby 1 lutego sygnować tam traktat zmieniający nazwę organizacji z Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej na Unię Europejską (European Union). Do owego czasu przesławny Mur Berliński raczył upaść, zaś dwa antagonistyczne państwa niemieckie zdążyły połączyć się w jedną Republikę Federalną Niemiec, jaką na razie pozostają do dziś. To na kongresie w Maastricht wraz ze zmianą nazwy europejskiej politycznej organizacji zatwierdzona została jej oficjalna flaga: dwanaście złotawych gwiazd, koliście usytuowanych na błękitnym the. Większość Europejczyków sądzi, iż gwiazdy przedstawiają liczbę oryginalnych, pierwszych członków Unii Europejskiej tymczasem wczale tak nie było. Jak wyjaśniono w samym traktacie ów tuzin pięcioramiennych gwiazd stanowił alegorię jedności, solidarności oraz harmonii, nic wspólnego nie mając z liczbą państw członkowskich owej organizacji. Tę zresztą uczestnicy maastrichtskiej konferencji, ku ogromnej radości Nadwiślańczyków zaprzysięgli jak najrychlej poszerzyć o Czechosłowację, Polskę oraz Węgry – w uznaniu szczególnych zasług właśnie owych państw w demontowaniu komunizmu, a konkretnie w pomaganiu obywatelom dawnej Niemieckiej Republiki Demokratyczniej w uciekaniu ich Wartburgami i Trabantami na zachód, do NRF albo do Austrii. Nad Dunajem, Wełtawą oraz nad Wisłą wybuchła niepohamowana radość. Mocą Traktatu z Maastricht jako uroczysty hymn Unii Europy przyjęto Odę do radości z czwartej części IX Symfonii Ludwiga van Beethovena, z tekstem Fryderyka Schillera. Błękitne obłoczki nad Europą poczęły radośnie pląsać w jej rytm.

Nad Europę nadciągać wszak poczęły mniej przyjazne wiatry. Oto 4 maja 1980 roku w słoweńskiej Lublanie wyzionął ducha marszałek Josip Broz „Tito”, od zakończenia drugiej wojny światowej, aż do tamtej pory twardą pięścią utrzymujący pozorną jedność Jugosławii, która zaraz po jego zgonie zatrzeszczała w swych posadach. Jugosłowiańskie narody zadziornie poczęły skakać sobie do oczu. W dniu 25 czerwca 1991 roku, ku zaskoczeniu całej Europy i połowy świata, niepodległość od reszty południowych Słowian ogłosiła Słowenia, co armię jugosłowiańską, dowodzoną głównie przez generalicję serbską, skłoniło do interwencji zbrojnej (Wojna Dziesięciu Dni, od 27 czerwca do 6 lipca 1991). Owego dnia armia południowych Słowian ustąpiła, przez co Słowenia stała się pierwszym niepodległym państwem z terenu dawnej Jugosławii. Wkrótce w ślad za Słoweńcami podążyli Chorwaci, zaś po nich Bośniacy oraz Macedończycy. Serbskiego płaszcza chwytali się jeszcze tylko Czarnogórcy, a obok nich zaplątani pomiędzy prawosławie i islam mieszkańcy Kosowa. Wszystko to doprowadziło do szeregu krwawych wojen, po dziś do końca nie wygasłych. Bałkański kociołek w dalszym ciągu bulgocze. Babuleńka – Europeńka doprawdy nie wiedziała w tamtych latach, jak też na Bałkanach ma się zachować. Zachowała się otóż niczym rzymski Piłat w czasie pamiętnego procesu Jezusa Chrystusa w Jerozolimie: umyła dłonie, u nikogo nie znajdując jakiejkolwiek winy, zaś ofiarami swoich procesów sądowniczych czyniąc dowódców wojskowych, zwłaszcza tych serbskich, jakby tamci inni w owych latach nie dopuszczali się na Bałkanach masowych zgwałceń, a też zbrodni wojennych. Osobliwie w konflikcie bałkańskim zachowało się Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych, ekspediując na Bałkany „Błękitne Hełmy”, dla niepoznaki nazwane „Siłami Pokojowymi ONZ”. To tak, jakbym ja, piastując urząd gminnego wójta, do sąsiedniej wioski, w której sąsiedzi się pospierali i chwycili za widły, zamiast rozjemców postał siepaczy, ażeby ci wytrzaskali zwaśnionych po gębach. Czyż taka ma być droga prowadząca do rozstrzygania konfliktów regionalnych a też globalnych? Bałkański kryzys okazał się całkowitym fiaskiem polityki Unii Europejskiej, a wraz z nią ONZ.

Wkrótce europejskich kryzysów miało przybywać i to w zatrważającej mocy oraz tempie. Owym najważniejszym miało się okazać przyjęcie w roku 2000 wspólnej europejskiej waluty euro. Nam, maluczkim, wmawiano, iż posunięcie owo znacznie ułatwi oraz przyśpieszy operacje bankowe, co przecie stało się rzeczywistością. Nikt niestety jednym słowem nawet nie raczył się zająknąć, jak dalece wprowadzenie wspólnej waluty wpłynie na europejską inflację oraz na stale rosnącą drożyznę, te zaś, w porównaniu z w miarę stabilnym rokiem 1999, do dzisiejszego dnia wzrosły ponad dwukrotnie! Wszystko to sprawia, iż w Europodach przybywa biednych. Zgodnie z danymi INE, hiszpańskiego Narodowego Instytutu Statystyki aż 4.800.000 obywateli tego kraju (10,2 procent hiszpańskiej populacji) aktualnie żyje (proszę czytać: wegetuje) na skraju ubóstwa. Czegoś podobnego nie obserwowano w tym kraju nawet w czasach dyktatury Francisco Franco. Doprawdy cacanie! Jak po ćwierćwieczu się okazuje, wprowadzenie wspólnej europejskiej waluty wielce wzbogaciło tutejsze banki, kładzie zaś na obie, wysztywnione łopatki zwykłych obywateli. Z ich punktu widzenia – prowadzę rozmowy z klientami przyjeżdżającymi do Hiszpanii z licznych Eurokrajów – wprowadzenie euro wszędzie rozgalopowało drożyznę, nawet w tych krajach, które wspólnej waluty nie przyjęły, albowiem przecież wartości ich lokalnych walut od euro, a też od US-Dolara są uzależnione. W Europejskiej Unii jedynie Wielka Brytania uwolniła się od europułapki, zachowując niezmiennie mocną pozycję swojego funta szterlinga. I tak dalej trzymać!  

Europejskie banki ostatnimi czasy jak mogą, tak wciskają swoim klientom różne niepotrzebne artykuły, uzależniając od nich przyznanie krótkoterminowego kredytu potrzebnego na zakup czegoś naprawdę w gospodarstwie niezbędnego. Przed dwoma laty osobiście poznałem przypadek rodziny, której zepsuł się piecyk gazowy, raczej nietani. Na nowy trzeba im było wydać ponad dwa i pół tysiąca euro – kwotę, jaką w owej chwili moi znajomi nie dysponowali, zatem poprosili swój Caixa Bank (od lat byli jego wiernymi klientami) o kredyt. Bank owszem, pożyczkę przyznał, pod warunkiem, iż oprócz gazowego piecyka znajomi moi okazyjnie, na trzyletni kredyt zakupią jeszcze system alarmowy Securitas, rzekomo mający chronić ich domostwo przed wszelkimi złodziejami. Nie mieli wyjścia – system alarmowy zakupili, na trzy lata związując się z bankiem.

Oszczędzanie w czasach nieoszczędnościowych – W kwietniu 1904 roku kataloński mecenas Francest Moragas Barret, przy poparciu hiszpańskiego monarchy Alfonsa XIII powołał do istnienia La Caica – Caja de Pensiones para la Vejez y de Ahorro de Cataluña y Baleares (Kasę dla Emerytur na Stare Lata i Oszczędnościową dla Katalonii oraz Balearów).  Dwadzieścia dwa lata później powstała w Barcelonie, z późniejszą siedzibą w Casa Millà (La Pedrera) Caixa d’Estalvis de Catalunya (Katalońska Kasa Oszczędnościowa). Owa pierwsza instytucja z biegiem lat zdołała przekształcić się w Caixa Bank, aktualnie najbardziej prestiżowy bank Katalonii, swą główną siedzibę posiadający wszak (przyczyną katalońskie problemy niepodległościowe) w Walencji. Katalońskej Kasy Oszczędnościowej również trudno dziś szukać w Google Map – rozwiązano ją w roku 2010. Z jakiegoż powodu? Ano, z braku chętnych do oszczędzania (!) Na oszczędzanie bowiem rzadko kogo dziś stać. Ze statystyk wynika, że o ile w pierwszych latach dwudziestego pierwszego stulecia średnio zarabiający pracownik był w stanie ze swego comiesięcznego wynagrodzenia zaoszczędzić około pięciuset euro, o tyle w czasach obecnych zarobionych pieniędzy z trudem wystarcza mu do końca miesiąca. W zastraszającym tempie maleje siła nabywcza europejskiego pieniądza; oszczędności Europejczyków gwałtownie topniały i w dalszym ciągu topnieją. Słowa oszczędzanie czy oszczędności zdają się powoli przechodzić do lamusa.

Oto nad Morzem Śródziemnym dobiega końca turystyczny sezon letni roku 2024. Jak w dniu 30 czerwca poinformowała rozgłośnia Onda Cero, a wkrótce potwierdziła reszta środków informacji na tegoroczne wakacje wyległo ze swych domostw 39 milionów hiszpańskich obywateli, co stanowi aż osiemdziesiąt procent tutejszej populacji. Doprawdy cacanie! Liczby kolą innych. Tak więc proszę skonfrontować je teraz z innymi (dane Banco de España): 4 680 000 obywateli, a to oznacza 12,2 procent populacji, dla pokrycia kosztów swych letnich wakacji zadłużyło się w bankach nawet na cały kolejny rok! Ot, mają miejsce w tym świecie zdarzenia, które normalny obywatel z trudem rozumie.

I któż temu wszystkiemu winien? – W poniedziałek 16 września bieżącego nam 2024 roku Republika Federalna Niemiec, jeden z założycieli dzisiejszej Unii, wystąpiła, na razie na sześć miesięcy z Układu Schengen, zezwalającego wszystkim na swobodne przemieszczanie się pomiędzy dwudziestoma siedmioma krajami Unii Europejskiej. Na niemieckich granicach, zwłaszcza tych lądowych z ośmioma sąsiadami RFN, ponownie pojawili się uzbrojeni żołnierze. Tego samego dnia Holandia oraz Włochy zaostrzyły warunki przyznawania azylu politycznego. Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej wraz z wejściem w dniu 2 lutego 2022 roku Brexitu nawet od niedawnych współ-Euro-braci teraz na granicy wymaga paszportów (dawniej wystarczały plastykowe dowodziki osobiste), zaś od nadchodzącego 1 stycznia 2025 roku również uiszczenia na granicy tak zwanej waiver fee (opłaty stwarzającej możliwość przedłużenia pobytu), w wysokości 10 funtów szterlingów (równowartych 12 euro albo 13 dolarom USA). Przewiduję, iż wkrótce kolejnym krokiem okaże się przywrócenie przez Wielką Brytanię, a w ślad za nią również przez Stany Zjednoczone oraz Kanadę, wiz dla Europejczyków.

Ostatnimi laty prawdziwym problemem Europodów okazuje się wszak tsunami nielegalnych imigrantów, zalewające Eurokontynent od południa, a również ze wschodu. Zgodnie z danymi FRONTEX, Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej w roku 2015 na teren Unii Europejskiej wtargnęło nielegalnie 1,04 miliona imigrantów, pochodzących głównie z krajów Bliskiego oraz Środkowego Wschodu, ale też z terenów saharyjskiej i subsaharyjskiej Afryki. W roku 2023, zgodnie z danymi tejże europejskiej agencji, było takich tylko 280.000, co oznaczało blisko czterokrotne zmniejszenie. Wpływ na to zapewne miała bardziej zdecydowana postawa wobec nielegalnej imigracji rządów Austrii, Danii, Francji, Grecji, Malty, Węgier a zwłaszcza Włoch. W tym ostatnim kraju kilkakrotnie odmówiono wpłynięcia do portów w Lampedusie oraz na Sycylii statkom humanitarnych organizacji pozarządowych: niemieckiej Sea Watch oraz Open Arms z katalońskiej Badakony, otwarcie oskarżając je o płatną współpracę z organizacjami kryminalnymi, organizującymi przerzut z Libii do portów maltańskich oraz włoskich młodych, zdrowiutkich mężczyzn, od których inkasują nawet po siedem tysięcy amerykańskich dolarów!

Na owym tle prawdziwym fenomenem w Unii Europejskiej jawi się Królestwo Hiszpanii. Proszę oto przyjrzeć się dwom liczbom: zgodnie z danymi tutejszego Instituto Nacional de Estatdsítica (Narodowego Instytutu Statystyki) w roku 2015 na teren owego kraju wtargnęło nielegalnie 22 772 imigrantów, większość z krajów subsaharyjskiej Afryki. W roku 2023 naliczono już takich 56 852, zaś w bieżącym – szczęśliwie dobiega końca trzeci kwartał – tylko na Wyspy Kanaryjskie dotarło od wybrzeży Afryki 26 758 nielegalnych przybyszów, co stanowi 85,1 procent więcej niźli w roku 2023 (!) Wyspy Kanaryjskie, dzięki trudno wytłumaczalnej bierności tutejszego rządu, stały się oto najszerzej otwartymi wrotami Unii Europejskiej dla nielegalnej imigracji. Prezydent Pedro Sánchez przebywał pod koniec sierpnia w Dakarze (Sengal), gdzie infantylnie zadeklarował, iż kwestię nielegalnej imigracji jego rząd rozwiąże wydając Afrykańczykom wizy z zezwoleniem na zatrudnienie w Hiszpanii w tamtejszych ambasadach, na ten przykład w Dakarze, Banjul, Bamako, Conakry albo jeszcze w innym Ouagadougou. Kpi ten pan, czy o drogę pyta? A może liczy na to, iż tamtejsi bonzowie pozwolą mu spędzać wakacje w swoich opływających złotem i diamentami pałacach, a koszty pobytu pokryją ze swych wypasionych bahamskich kont? Figaż i mak!

CZEGÓŻ PRÓCZ PROBLEMÓW PRZYBYWA DZIŚ UNII EUROPEJSKIEJ? ANO, ŚWIETNE OPŁACANYCH URZĘDNIKÓW! – Najważniejszym z sześciu organów wykonawczych Unii jawi się Komisja Europejska, której przewodniczy 65-letnia Ursula von der Leyen, urodzona w podbrukselskim Ixelles, oprócz paszportu dyplomatycznego legitymująca się jeszcze niemieckim. To owa dama słusznie uważana jest za szefową europejskej Unii. Komisja Europejska jest tym organem Unii, który nie tylko kieruje jej pracami, ale również występuje z wszelkimi inicjatywami ustawodawczymi – zarówno tymi, dotyczącymi samej Unii jak też w sprawach międzynarodowych, ostatnio na ten przykład gromiącymi Izrael za wojnę w Gazie.

Innym z organów wykonawczych Unii Europejskiej jest Rada Unii Europejskiej, do roku 1993 zwana Radą Ministrów Unii Europejskiej, w skład której aktualnie wchodzi dziesiątka „podrad”. Na czele owej Rady stoi przedstawiciel kraju aktualnie przewodzącego Unii (obecnie jest nim dostojny Charles Michel, pochodzący z belgijskiego Namur, gdzie dawniej sprawował urząd mera). Rada Unii Europejskiej skupia swe wysiłki na problematyce samej Unii. Inny organ, Rada Europy, członków nalicza sobie nie dwudziestu siedmiu, lecz trzydziestu sześciu. Prócz członkowskich krajów samej Unii należą do niej bowiem jeszcze inne, na ten przykład Albania, Andora, zakaukaski Azerbejdżan, a nawet zakanałowe Wielka Brytania i Islandia. Pozostałymi trzema wykonawczymi organami wszechpotężnej Unii Europejskiej jawią się pospołu Parlament Europejski, Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ten każdego z nas gotów jest oskarżyć o najmniejszą nawet zbrodnię przeciwko ludzkości) i powołany do działania w roku 1975 Europejski Trybunał Obrachunkowy – oj, biada komuś, kto zamieszkując w którymś z Eurolandów założy sobie w którymkolwiek z innych skromną firemkę – wszak mu wolno – i nie uiści fiskusowi, co ten zażąda! Z tarapatów nie wygrzebie się do grobowej deski, o ile w ogóle kogoś takiego stać będzie na grób. Ot, Europeńka. Wszystkiego, co pokrótce opisałem, strzeże 720 deputowanych Parlamentu Europejskiego.

Na koniec pozwolę sobie napomknąć, ile też wszystko, co powyżej opisałem nas, Europejczyków kosztuje. Zgodnie z danymi https://european-union.europe.eu, czyli strony głównej Unii Europejskiej, w minionym roku wszystkie unijne instytucje zatrudniały łącznie nieco ponad sześćdziesiąt tysięcy urzędników, na różnych szczeblach. Miesięczne wynagrodzenie stażysty w instytucjach Unii sięga dwóch tysięcy euro, urzędnika początkującego od trzech do pięciu tysięcy. Unijnych dyrektorów satysfakcjonują kwoty od siedmiu do dwunastu tysięcy euro każdego miesiąca – co zrozumiałe, wynagrodzeń w roku jest piętnaście, a dochodzą do nich bajońskie diety. Zacni Ursula von der Leyen i Charles Michel w minionym roku każdego miesiąca zadowalali się podstawowym wynagrodzeniem 31.783 euro, że o dietach z Bayonne nie wspomnę. A teraz, po prostu tak dla porównania przypomnę, ile też w wybranych krajach Unii Europejskiej zarabia średnio każdego miesiąca przeciętny, statystyczny wyrobnik: Luksemburczyk – 3.713 €,  Duńczyk – 3.573 €, Niemiec – 3.148 €, Francuz – 2.574€, Hiszpan – 1.822 €, Polak – 941 €, Rumun – 796 €, na koniec naddunajski Bułgar – 650 €uro. Komentować się nie godzi.

Ot, i dlaczego tak, a nie inaczej zatytułowałem mój dzisiejszy artykuł poświęcony panowaniu jednego Euroczłowieka nad innym Euroczłowiekiem, ku nieszczęściu owego drugiego.

Jerzy Leszczyński