Zapomniany rozdział sojuszu polsko-amerykańskiego
Share
Jan Kisielewicz
W krótkim sprawozdaniu z Mszy Świętej za Ojczyznę odprawionej w niedzielę 15 grudnia 2024 r. w Nancy, w kilku zdaniach została przypomniana historia założenia Koła w Nancy, w ramach Związku Rezerwistów i Byłych Wojskowych Rzeczypospolitej Polskiej we Francji (ZBRiW RP we Francji). Wśród osób, które wysunęły i promowały tę inicjatywę, znakomitą większość stanowili byli wartownicy z Kompanii Wartowniczych przy U S Army we Wschodniej Francji utworzonych w maju 1945 roku. Dnia 14 listopada 1970 roku zwołano zebranie organizacyjne w Nancy i powołano do życia tymczasowy zarząd koła, w którego skład wchodzili pp. Stankiewicz, Opała, Malinowski, Wrąbel, Kubica, Podlesko i Rusek. W większości panowie ci byli uprzednio wartownikami w ww. Kompaniach. Bez przesady możemy stwierdzić, że istnienie Kompanii to prawie nieznany rozdział we współczesnej historii Polski gdyż trudno o nich znaleźć jakąkolwiek wzmiankę w podręcznikach do historii lub w encyklopediach.
Ogólny kontekst historyczny
Jak ogólnie wiadomo, po zakończeniu drugiej wojny światowej, w strefach zachodnich Niemiec kontrolowanych przez mocarstwa zachodnie, znalazło się od miliona do półtora miliona Polaków, popularnie nazywanych „dipisami” od angielskich słów „displaced persons”. W tej masie wydzielić można kilka pod-kategorii w zależności od powodów z jakich te osoby znalazły się w Niemczech: byli jeńcy wojenni; byli więźniowie obozów koncentracyjnych; byli robotnicy przymusowi; tak zwani „nowi uchodźcy”, czyli żołnierze Ruchu Oporu deportowani przez Okupanta; Brygada Świętokrzyska przybyła do Niemiec z Czechosłowacji.
To właśnie z tych środowisk pochodziły pierwsze kadry Kompanii. Jak łatwo się domyślić, każda z tych grup ludzkich obciążona była specyficznymi urazami psychicznymi jak np. wielka nadpobudliwość więźniów obozów koncentracyjnych, którzy cudem uniknęli śmierci, czy forma „burnt out” cechująca więźniów oflagów wywołana uwięzieniem, brakiem możliwości wpływania na bieg wydarzeń i wykorzystania swej wiedzy i umiejętności przy realizacji zadań i celów zawodowych. Zaś robotników polskich w Niemczech traktowano jak półniewolników, co budziło w nich pragnienie zemsty.
W tych warunkach inicjatywa zorganizowania kompanii pracy lub oddziałów wartowniczych powstała równocześnie w wielu miejscach i przyjęta była z uznaniem przez władze wojskowe amerykańskie. Idea oddziałów wartowniczych odpowiadała tradycjom Armii Amerykańskiej, gdyż Stany Zjednoczone to kraj, który nie zna w czasie pokoju przymusowej służby wojskowej i ogranicza, z przyczyn ekonomicznych, do minimum liczebność wojska. Stany Zjednoczone chętnie posługują się personelem pomocniczym innych narodowości, zwłaszcza jeśli chodzi o narody, na których można polegać pod względem politycznym. Stąd wszędzie tam, gdzie było to możliwe, starano się stworzyć formacje pod dawniej już znaną nazwą „Labor Service”, których zadaniem było albo wykonywanie prac technicznych albo służby wartowniczej.
Już w roku 1944, gdy Główna Kwatera Dowództwa Frontu Europejskiego mieściła się w Wersalu, zawarta została między nią i polskimi władzami wojskowymi ogólnikowa umowa na temat użycia wyzwalanych polskich jeńców i robotników przymusowych w oddziałach Labor Service.
Umowa ta zawierana była w innych warunkach i obliczona na inne stosunki od tych, jakie się wytworzyły w ciągu 1945 roku. Koniec wojny od stycznia do 9 maja 1945 roku przyszedł może nawet szybciej niż się tego spodziewano, tak że w ogóle nie było czasu na zorganizowanie normalnego „Labor Service”, jakkolwiek tu i ówdzie zwolnieni jeńcy i robotnicy przymusowi okazywali pomoc wojskom alianckim w formie dorywczej.
Powstanie pierwszych Kompanii
Pierwsze kompanie wartownicze w Niemczech powstawały w maju 1945 roku. W praktyce odbywało się to w sposób następujący: dowódcy jednostek amerykańskich na różnych stopniach stawali przed zagadnieniami trudnymi do rozwiązanie z uwagi na brak ludzi. Zwracali się do najbliższego ośrodka byłych jeńców polskich, wyszukiwali na własną rękę oficera i zlecali mu formowanie kompanii wartowniczych, nie dając żadnych regulaminów i wskazówek co do zasad organizacji.
Oficerowie polscy, dobrawszy sobie młodszych oficerów i podoficerów, opierali się na dobrze znanych sobie regulaminach i wzorach organizacyjnych polskich, stwarzając tym samym od dołu organizację typu wojskowego polskiego, a podlegającą dowództwu amerykańskiemu, które zresztą wówczas nie ingerowało w szczegóły i pozostawiało pod tym względem dużą swobodę dowódcom polskim. Normalnie kompania zależna jest bezpośrednio od amerykańskiej kompanii nadzorczej, składającej się z jednego oficera i kilku podoficerów amerykańskich. Kompanie nadzorcze (Labor Supervision Co) podlegają ośrodkowi Nadzorczemu (Labor Supervision Center). Na poziomie kompanijnym sama kompania wartownicza (Labor Service Co) podlega kompanii nadzorczej, na poziomie Ośrodka sekcja łącznikowa polska podlega Ośrodkowi nadzorczemu amerykańskiemu (Labor Supervision Center).
Dwutorowa organizacja polskich sekcji łącznikowych i amerykańskich jednostek nadzorczych musiała się zgrać ze sobą, co z uwagi na trudności językowe nie zawsze było łatwe. Istnienie równocześnie dwóch okręgów nadzorczych, których zakres działania krzyżował się terytorialnie, powiększało trudności. Jeśli chodzi o podstawy regulaminowe, to zostały one ustalone w maju 1946 roku, a więc rok po stworzeniu pierwszych jednostek wartowniczych, zaś ostatecznie ujednolicenie organizacji nastąpiło w maju 1947 roku. W zależności od charakteru zadań, kompanie można podzielić na:
1) jednostki pełniące służbę przy lotnictwie amerykańskim, czyli szwadrony wartownicze (Labor Service Squadron), dla których stworzono ośrodek łącznikowy i nadzorczy przy dowództwie amerykańskiego lotnictwa w Europie w Wiesbaden.
2) kompanie pracy, które istniały w ramach „Labor Service” obok kompanii wartowniczych, wykonujące różne zadania techniczne jak budowa urządzeń wojskowych itp. Równolegle do kompanii wartowniczych i roboczych istnieją
3) kompanie transportowe (Truck Co), wchodzące w skład normalnej organizacji Labor Service, szczególnie popularne wobec tego, że dawały sposobność zdobycia umiejętności kierowania samochodami różnych typów, a także konserwacji i naprawy samochodów.
Misje i zadania „w terenie”
Przez obozy jenieckie przeszło w samej strefie amerykańskiej ponad dwa miliony jeńców niemieckich, którzy przebywali w niewoli do połowy 1947 roku. Tylko obóz Dachau, służący jako obóz zwolnień, przeprowadził zwolnienie 580 tys. jeńców. Nic dziwnego więc, że w obozie tym pełniło służbę w okresie największego nasilenia siedem polskich kompanii wartowniczych . Przez drugi wielki obóz jeniecki w Heilbronn przeszło również ponad pół miliona jeńców. Obok jeńców istniała druga kategoria Niemców pozbawionych wolności, mianowicie przestępcy wojenni, czy to z tytułu przynależności do organizacji przestępczych jak SS czy to z tytułu przestępstw popełnionych indywidualnie. Obozy przestępców wojennych istniały w Dachau, Ratyzbonie i Darmstadt.
Poza tym istniały więzienia dla skazanych przestępców wojennych oraz więźniów śledczych, czekających na rozprawę przed sądem norymberskim. W procesie głównych przestępców wojennych służbę pełniła amerykańska policja wojskowa, później jednak miejsce jej zajęły kompanie wartownicze bałtyckie i polskie. Nieraz można było widzieć w kronikach filmowych naszywkę „Poland” na mundurach eskorty przestępców wojennych.
Drugim ważnym zadaniem wartowników było strzeżenie obiektów wojskowych i mienia armii amerykańskiej. Nie było to również zadanie wdzięczne. W chwili zakończenia wojny praktycznie wszystkie niemal magazyny armii niemieckiej, ba, wszystkie wojskowe i cywilne ładunki towarów na kolejach, zostały rozgrabione przez ludność miejscową. Cały niemal aparat produkcyjny niemiecki został zatrzymany, a dla ludności głównym źródłem zdobycia niezbędnych przedmiotów była po prostu grabież. Magazyny amerykańskie były przy tym jeszcze bardziej atrakcyjne niż dawne magazyny „Wehrmachtu”. Obiekty wojskowe musiały być strzeżone ze względów bezpieczeństwa. Ponadto trzeba było pilnować mieszkań wojskowych i cywilnych przedstawicieli mocarstw okupacyjnych, miejsc parkingowych, biur itp.
Liczebność, koszt, wynagrodzenie
W momencie największego nasilenia ogólna liczebność kompanii wartowniczych dochodziła do 40 tys. Organ Armii Amerykańskiej „Stars and Stripes” z 16/01/1946 podaje liczebność oddziałów wartowniczych i pracy na 38 tys. z czego 36 kompanii przy 3 Armii w Bawarii, 58 kompanii przy 7 Armii, zaś 27 w stadium organizacji. „New York Times” z 16/04/1947 podaje znowu liczebność oddziałów wartowniczych na 27 tys. oraz 5 tys. w stadium przeszkolenia. Z punktu widzenia obciążenia skarbu amerykańskiego wartownik kosztował miesięcznie około 30 $, podczas gdy koszt żołnierza armii okupacyjnej przekraczał 350 $ miesięcznie – wypłaty wartowników pochodziły bowiem z rachunków kosztów okupacyjnych, a nawet dieta 5 $ była kompensowana markami niemieckimi z ww. rachunku. Jednostka obliczeniowa pracy jednego wartownika przez 1 miesiąc dawała więc oszczędność 320 $ dla Skarbu USA. Część wynagrodzenia wypłacana była w „scripsach”, czyli certyfikatach dolarowych. Przed reformą waluty w roku 1948 w okresie RM wartość 5 „scripsów” (równym teoretycznie 50 RM) była kilkakrotnie wyższa niż wartość pozostałej reszty uposażenia wartownika. Od roku 1948, po reformie waluty, wartość „scripsów” odpowiadała w przybliżeniu wartości nominalnej. Średnie wynagrodzenie miesięczne wartowników mieściło się w przedziale od 230,00 DM dla strzelca do 700,00 DM dla majora.
Ponieważ zeszliśmy na temat pieniędzy, to na koniec warto przypomnieć, że przedmiotem największego zainteresowania wartowników były tzw: „pi-eksy”, gdzie skrót P.X. oznacza Post Exchange – „garnizonowy punkt sprzedaży” – z którego to pojęcia wywodzi się prawdopodobnie etymologicznie dobrze znana Polakom w PRL nazwa sieci sklepów dewizowych „PEWEX” w których „bony towarowe PKO” pełniły funkcję „scripsów”.
Proces sądowy za 10 kg kiełbasy!
Racjonalne wyżywienie generowało pewne problemy od początku istnienia Kompanii Wartowniczych. Było ono nieco lepsze od jedzenia w obozach jenieckich, ale w 1945 roku nie było ujęte w ramy norm: w pewnych miejscach dorównywało wyżywieniu armii amerykańskiej, a w innych nie. We wrześniu 1945 r. wprowadzono we wszystkich Oddziałach Wartowniczych „US Army Continental Allied Menu”, czyli menu dla osób pochodzących z krajów sprzymierzonych lub neutralnych, a zatrudnionych przez armię amerykańską. Stanowiło to pewien regres w odniesieniu do poprzedniego menu – choć lepsze od wyżywienia „dipisa” w obozie – „Continental Allied Menu” było monotonne i nie zawierało żadnych świeżych produktów. Cała żywność była początkowo konserwowa, tak że statystyki wykazywały ogromny procent cierpiących na próchnicę zębów i choroby dziąseł z powodu braku witamin.
Teoretyczna wartość racji dziennej „Continental Allied Menu” wynosiła 3 tys. kalorii dziennie. W 1946 roku, według obliczeń lekarza służby wartowniczej dr. J. Tarana, rzeczywista wartość kaloryczna posiłków wartowniczych wydawanych 3 razy dziennie, wynosiła 2,5 tys. kalorii. Racja ta nie zawierała w ogóle świeżych jaj, świeżego mleka i masła, a jedyną świeżą jarzyną była kapusta. By zmienić na lepsze ten stan rzeczy zamiłowani hodowcy w wielu kompaniach przystąpili do hodowli nierogacizny, co zostało przyjęte z wielkim uznaniem przez ogół wartowników i pozwalało na praktyczne i pragmatyczne wykorzystanie resztek „Continental Allied Menu”. Jednak gdy dochodziło do zużytkowania owoców pracy hodowlanej występowały trudności. I tak na przykład wartownik, niosący od rzeźnika niemieckiego 10 kg kiełbasy, został aresztowany przez policję niemiecką i stanął przed sądem amerykańskim. Jako świadek dowodowy wystąpił amerykański dowódca kompanii nadzorczej, który zeznał, że wędliny pochodziły z wieprza własnej hodowli, dzięki czemu wartownik został uniewinniony. Od 1 listopada 1950 r. wyżywienie zostało zasadniczo zmienione: zamiast konserw wprowadzono świeże produkty, a więc mięso, masło, jaja, owoce i warzywa z gospodarki niemieckiej w wysokości 3400 kalorii.
Kompanie wartownicze we Francji
Z końcem 1946 roku władze amerykańskie przystąpiły do realizacji planu ekshumacji zwłok żołnierzy armii USA poległych w czasie drugiej wojny światowej na frontach Europy Zachodniej, a pochowanych na amerykańskich cmentarzach tymczasowych. Plan ten przewidywał również budowę stałych cmentarzy wojennych w Anglii, Belgii, Francji, Holandii i Luksemburgu oraz likwidację cmentarzy tymczasowych. Pieczę nad nim sprawował „American Grave Registration Command”, czyli Zarząd Cmentarzy Amerykańskich.
W porozumieniu z rządem francuskim do prac pomocniczych postanowiono wynająć personel miejscowy oraz sprowadzić z Niemiec osoby narodowości polskiej, wybrane wśród pełniących już służbę w Labor Service przy US Army na terenie Niemiec i utworzenie z nich jednostek transportowych Labor Service. Przewidziany czas użycia tych jednostek obliczano na około dwa lata.
Ogółem utworzono sześć kompanii Labor Service o przeciętnym stanie 100-150 ludzi i następującym przeznaczeniu: Kompanie samochodowe do prac na cmentarzach; Kompanie samochodowe do przewozu zaopatrzenia materiałowego; Kompanie warsztatowe.
Pod względem zakwaterowania, wyżywienia i umundurowania kompanie samochodowe we Francji funkcjonowały na podobnych warunkach jak O.W. w Niemczech. Miesięczne pobory członków kompanii samochodowych w roku 1948 wynosiły od 4101 FF dla strzelca do 10200 FF dla kapitana.
Prasa, oświata i kultura
Wartownicy w Paryżu i okolicy mieli możliwość uczęszczania od czasu do czasu na imprezy kulturalne, urządzane staraniem Polonii paryskiej. Każda kompania miała bibliotekę liczącą od kilkudziesięciu do kilkuset książek. Powstały one bądź z darów członków kompanii bądź z zakupów z funduszy kompanijnych. Wszystkie święta narodowe i rocznice kompanijne obchodzono uroczyście przy udziale gości amerykańskich, francuskich oraz przedstawicieli Polonii z najbliższego ośrodka. Wiadomości ze świata, z Polski i z innych kompanii przynosiły „Ostatnie wiadomości”. Początkowo był to biuletyn odbijany na powielaczu, ale później, na Boże Narodzenie w roku 1946, już drukowana kolorowa gazeta.
Podobnie jak graficzny wygląd, tak i treść pisma Kompanii Wartowniczych przy US Army, konsekwentnie się poprawiała. Zaznaczał się coraz żywszy i silniejszy udział pisma w życiu wartowniczym. Drugim ważnym działem dla „Ostatnich Wiadomości” były szpalty z informacjami o Polsce i z Polski. Kończąc przytoczmy nazwiska wybranych pisarzy, dziennikarzy i krytyków literackich , którzy współpracowali z tym pismem: Józef Czapski, Emeryk Czapski Hutten, Ferdynand Goetel, Jerzy Stempowski, Aleksander Janta, St. Kopański, W. Pobóg-Malinowski, Juliusz Mieroszewski, Dr St. Stroński, B. Wierzbiański, Jan Winczakiewicz oraz dziesiątki innych. Z Australii swe korespondencje nadsyłali: Edward Żagiell oraz kapitan Kazimierz Turowski de Latour. Jesteśmy więc w bardzo dobrym towarzystwie.
Jan Kisielewicz
30/12/2024
Źródła:
„10 lat Polskich Oddziałów Wartowniczych przy Armii Amerykańskiej w Europie 1945-1955”
Praca zbiorowa Nakładem Funduszu Społecznego Oddziałów Wartowniczych, Mannheim, 1955.
Zdjęcie ilustracyjne: wikipedia.org